To była "polska noc" w Chicago. Ringowa wojna, a później szybki nokaut. Koniec marzeń o tytule
Andrzej Gołota czterokrotnie walczył o pas mistrza świata wagi ciężkiej. Nasz wybitny pięściarz jednak nigdy nie założył go na swoich biodrach. Ostatni raz szansę na tytuł miał nieco ponad 20 lat temu. Wówczas oczy całej Polski skierowane były na United Center w Chicago. I to nie tylko ze względu na Gołotę. Tamtego dnia swoją mistrzowską historię zaczął pisać Tomasz Adamek, na którego mało kto liczył.

Andrzej Gołota to legenda polskiego sportu. W 1988 roku został brązowym medalistą igrzysk olimpijskich w Seulu, a kilka lat później rozpoczął zawodową karierę. Polak czterokrotnie walczył o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. W 1997 roku przegrał z Lennoksem Lewisem, w 2004 roku najpierw zremisował z Chrisem Byrdem, a kilka miesięcy później przegrał na punkty z Johnem Ruizem. Ostatnią szansę otrzymał w 15 maja 2005 roku.
Koniec Gołoty, początek Adamka. Cały świat widział tę galę
To właśnie tego dnia odbyła się jedna z najważniejszych gal w historii polskiego boksu. Walką wieczoru było starcie Andrzeja Gołoty z Lemonem Brewsterem o pas mistrza świata WBO.
Walka Polaka z Amerykaninem była wyczekiwana przez kibiców w całej Polsce, ale to nie był jedyny polski akcent na gali w Chicago. Wcześniej na ringu pojawili się Tomasz Adamek i Paul Briggs. Stawką pojedynku był pas WBC w wadze półciężkiej. "Góral" walczył ze złamanym nosem i praktycznie niewielu kibiców wówczas na niego liczyło. Polski pięściarz kontuzji nabawił się na jednym z treningów, ale to nie powstrzymało go przed najważniejszą walką w swoim życiu. Ponadto w pojedynku z Australijczykiem kontuzja mu się bardzo szybko odnowiła. Mordercza walka trwała 12 rund, a na twarzach obu pięściarzy było widać efekty tej ringowej wojny. Ostatecznie sędziowie orzekli, że wygrał Polak dwa do remisu. Tym samym Adamek po raz pierwszy (ale nie ostatni) został mistrzem świata.
Ostatnia szansa Gołoty. Klęska po 53 sekundach
Wielu kibiców wówczas pierwszy raz usłyszało o Adamku. Fani jednak czekali na Gołotę. Tym bardziej, że Polak w starciu z Brewsterem uważany był za faworyta. Amerykanin rzucił się na Gołotę od pierwszego gongu. Po 53 sekundach było już po wszystkim. Sędzia przerwał pojedynek, w którym Polak był tylko tłem dla rywala.
- Kiedy zabrzmiał gong, Gołota zamiast boksować, chciał iść ze mną na wymianę, cios za cios. Posłuchaj - nie było wtedy zbyt wielu ludzi na świecie, którzy mieliby szanse walcząc ze mną w ten sposób, więc to mi bardzo pasowało. Ja wściekły, on tuż przede mną - trudno było Gołoty nie trafić - wspominał po latach Brewster w rozmowie z polsatsport.pl.
Tamten pojedynek praktycznie zakończył karierę Gołoty. Pięściarz pojawił się w ringu jeszcze kilka razy, ale nie dostał już nigdy więcej szansy na zdobycie upragionego pasa.













