Główna bohaterka weekendu? Zdecydowanie pogoda! Po deszczowym piątku i suchej sobocie, zgodnie z prognozami synoptyków tuż przed startem dzisiejszego wyścigu nad Suzuką znów zaczęło kropić, co oczywiście utrudniało życie zdobywcy pole position - Maksowi Verstappenowi. Zupełnie inne nastroje panowały w Ferrari. To właśnie duet czerwonych ustawił się na polach startowych za obecnie urzędującym mistrzem świata i miał nadzieje na przełamanie złej serii. Po raz ostatni kierowca Scuderii zwyciężył bowiem w lipcu (GP Austrii), czyli dobre trzy miesiące temu. Nadzieje jednego z nich - Carlosa Sainza prysły niczym bańka mydlana już na pierwszym okrążeniu. Hiszpan, który notabene lubi ścigać się w deszczu, kompletnie nie poradził sobie z wymagającymi warunkami i wylądował poza torem. Poza nim na poboczu zaparkował Alex Albon, a zaraz po starcie Fernando Alonso zderzył się z Sebastianem Vettelem. Organizatorzy widząc potężne zamieszanie, niemal natychmiastowo zdecydowali się na wywieszenie czerwonej flagi i na wielkie ściganie fani musieli poczekać. I poczekali, bo kierowcy po raz kolejny na torze pojawili się dopiero dwie godziny później. Około 9:00 polskiego czasu już wydawało się, że jest po herbacie i nici z dalszej części wyścigu, aż wreszcie fani zostali pozytywnie zaskoczeni, gdyż na Suzuce znów zrobiło się głośno. - Warunki są w tej chwili bardzo dobre - zameldował nawet Lewis Hamilton. Jeżeli ten pan wypowiedział takie słowa, oznaczało to jedno - jedziemy dalej! Szkoda tylko, że dalsza rywalizacja nie potrwała długo, ponieważ licznik okrążeń zamienił się na licznik czasu i poważne ściganie potrwało niecałe czterdzieści minut. Verstappen w innej lidze. Majstersztyk Astona i Williamsa Ci, którzy spodziewali się nie wiadomo jakich fajerwerków ze względu na wymagające warunki, zostali ekspresowo sprowadzeni na ziemię. Co prawda przez chwilę na czele znajdował się Mick Schumacher, lecz tylko ze względu na to iż czołówka zjechała po przejściówki. Max Verstappen potrzebował zaledwie paru minut by przebić się na pierwsze miejsce i na tej pozycji pozostał już do mety. Jeżeli wspomnieliśmy o przejściówkach, to nie sposób pominąć majstersztyku taktycznego w wykonaniu Astona Martina oraz Williamsa. To właśnie te dwa zespoły natychmiastowo wysłały swoich zawodników do mechaników po opony z zielonym paseczkiem i tak oto Sebastian Vettel po słabym starcie znalazł się na szóstej pozycji, a Nicholas Latifi sięgnął po pierwsze punkty w tym sezonie. Po przekroczeniu linii mety przez Holendra początkowo wydawało się, że ze świętowaniem tytułu musi wstrzymać się on do wyścigu w Stanach Zjednoczonych. Po długich dywagacjach organizatorzy przyznali jednak pełne punkty, co w połączeniu ze spadkiem Charlesa Leclerca na trzecią lokatę (doliczenie pięciu sekund kary) oznaczało, iż już nic nie odbierze liderowi Red Bulla drugiego mistrzostwa z rzędu! Wyniki wyścigu o Grand Prix Japonii: