Pilne wieści ws. polskiego mistrza świata. Walka poza ringiem rozstrzygnięta
Zgodnie z tym, co pisała Interia, w ostatnich kilkudziesięciu godzinach wiele działo się w Tajlandii, dokąd wyruszyło dwóch aktualnych mistrzów świata Michał Cieślak i Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, obaj z pasami w wersji tymczasowej. Na szczytach federacji WBC, z udziałem zawodników i ich promotorów, trwała batalia m.in. o to, jaka będzie sytuacja zwłaszcza Cieślaka, który wciąż ma duże ambicje w kategorii cruiser. Z Bangkoku napłynęły bardzo ważne wieści, choć sprawa jest skomplikowana.

Do stolicy Tajlandii polecieli obaj pięściarze, Michał Cieślak (28-2, 22 KO) z pasem interim federacji WBC w dywizji junior ciężkiej, a także będący blisko zakończenia kariery Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, z identycznym trofeum w kategorii bridger. Razem z nimi wykonać konkretną robotę do Azji ruszyli promotor Andrzej Wasilewski oraz wiceprezes KnockOut Promotions Jacek Szelągowski. Wyprawa z jednej strony zakończyła się sukcesem, z drugiej sytuacja jest arcywymagająca dla mającego coraz mniej czasu na wielką karierę 36-letniego Cieślaka.
Cieślak obowiązkowym pretendentem do pasa MŚ. I wpada w zasadzkę
To, co jest bardzo pozytywne, to fakt, że pięściarz z Radomia został awansowany do roli obowiązkowego pretendenta do pełnoprawnego tytułu WBC w kategorii cruiser. I, gdyby tylko popatrzeć na tą wiadomość, można byłoby otwierać szampana, ale niestety Polak wciąż pozostaje elementem większej układanki.
Mianowicie 13 grudnia dojdzie do rewanżowego starcia Badou Jacka z Noelem Mikaeljanem. I w idealnym scenariuszu strony polskiej było to, aby Cieślak od razu stanął do pojedynku ze zwycięzcą tej batalii. Jednak to wcale nie będzie takie proste, mimo pozycji "mandatory".
Na przeszkodzie może stanąć więcej niż jeden powód. Przede wszystkim Jack, w przypadku zwycięstwa, będzie miał przywilej stoczenia co najmniej jednej dobrowolnej obrony. Z tego z pewnością skwapliwie by skorzystał, a ten "dar" wiąże się z tym, że aktualny czempion za żadne skarby dobrowolnie nie weźmie sobie tak niebezpiecznego rywala, jakim jest Cieślak. W takim scenariuszu, licząc że dobrowolną obronę stoczyłby w połowie przyszłego roku, do batalii z podopiecznym trenera Andrzeja Liczika mogłoby dojść najwcześniej pod koniec 2026 roku, a być może dopiero na początku 2027 roku. Nieco łatwiej powinno być, gdyby to Ormianin wygrał starcie na ringu w Los Angeles.
I jest też drugi, niepomyślny, a bardzo realny scenariusz, mianowicie zorganizowana - najpewniej w Arabii Saudyjskiej - unifikacja tytułów w kategorii cruiser. Gdyby ten plan w końcu został zrealizowany, to sytuacja z punktu widzenia Cieślaka jest praktycznie identyczna, czyli z pasem WBC Interim pozostawanie w "zamrażarce".
Michał Cieślak został mianowany obowiązkowym pretendentem i to jest fakt. Natomiast to jest boks i cała jego złożoność, gdy w grę wchodzi tak wiele interesów. My najbardziej boimy się unifikacji, co do których jeszcze nic się nie wydarzyło, a już zablokowały tę kategorię wagową. A jeśli za kilka miesięcy Ramirez zmierzy się z Benavidezem, to także zablokuje unifikację. To jest strasznie skomplikowane
Promotor widzi też opcję zaskakującego rozwiązania, choć raczej iluzorycznie prawdopodobnego, jakoby w ostatniej chwili skasowana mogła zostać walka Jacka z Mikaeljanem ze względów finansowych.
Przy tym rozdaniu, w oczekiwaniu na trzecią szansę dla Cieślaka na pełnoprawny tytuł mistrzowski, grupa będzie musiała zapewne poszukać innych rozwiązań. W tak długim okresie pięściarz nie może pozostawać nieaktywny, więc potrzebna mu będzie minimum jedna walka na podtrzymanie aktywności.
Michał Cieślak po tymczasowe mistrzostwo świata kategorii junior ciężkiej sięgnął w czerwcu. W Kanadzie, w bardzo efektownym stylu, pokonał przez techniczny nokaut w 4. rundzie Jeana Pascala.












