Maciej Kot czekał na to aż 2835 dni. 34-latek wdarł się do elity, Maciej Maciusiak nie miał wyjścia
Największym wygranym weekendu z Pucharu Świata w skokach narciarskich w Wiśle w polskiej drużynie jest Maciej Kot. 34-latek wdarł się do światowej elity, zapewniając sobie także miejsce w naszej kadrze na kolejne konkursy Pucharu Świata. Na ten moment, jakiego doświadczył w Beskidach, czekał aż 2835 dni.

W skrócie
- Maciej Kot po 2835 dniach powrócił do elity światowych skoków narciarskich, zajmując 14. miejsce w konkursie PŚ w Wiśle.
- Dzięki świetnemu występowi, Kot wywalczył miejsce w kadrze na kolejne zawody w Klingenthal, zastępując Aleksandra Zniszczoła.
- Zawodnik podkreślił, że kluczowa dla sukcesu była praca nad sferą mentalną i wyciąganie wnioski po sobotnim nieudanym skoku.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Maciej Kot w sobotę zepsuł nieco skok i do awansu do serii finałowej zabrakło mu zaledwie 0,3 pkt. W niedzielę przebojem wdarł się do światowej elity. W drugim konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich zajął 14. miejsce. Tym samym zdobył już więcej punktów do klasyfikacji generalnej PŚ niż w całym ubiegłym sezonie.
Zakopiańczyk był bliski wyjazdu już na zawody w Lillehammer, Falun i Ruce. Tam przegrał jednak rywalizację w Zakopanem o ostatnie miejsce w kadrze z Pawłem Wąskiem, choć w Wiśle skakał bardzo dobrze.
Maciej Kot wrócił do światowej elity. Odnotowała to także FIS
W ubiegłym tygodniu kadra B trenowała w Lillehammer i Kot był wyróżniającym się zawodnikiem. W treningach i kwalifikacjach w Wiśle pokazał, że stać go na skoki do trzeciej "10". W sobotnim konkursie popełnił jednak błąd i do awansu do serii finałowej zabrakło mu tylko 0,3 pkt.
W niedzielę za to odpalił. Po pierwszej serii zajmował 15. miejsce ex aequo z Austriakiem Manuelem Fettnerem. W drugiej uzyskał 14. wynik i na takiej pozycji ukończył też zawody. Na miejsce w "15" czekał aż 2835 dni.
Ostatnim konkursem, kiedy to zameldował się "15", była rywalizacja w Lahti. To było 14 marca 2018 roku i tam też był wówczas 14. Wydarzenie to w swoich social mediach odnotowała także Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS).
- Ostatnio z Wisłą mam miłe wspomnienia. I z lata (Kot wygrał zawody Letniego Grand Prix - przyp. TK) i ze zgrupowania przed sezonem. Teraz z tego Pucharu Świata. To, co wydarzyło się w sobotę i ten brak awansu do drugiej serii, trzeba było wziąć na klatę. Wnioski zostały wyciągnięte. Wystarczyło skakać normalnie. To nie były żadne super skoki. Popełniałem błędy, ale skakałem z przekonaniem do tego, co robię. Mogłem też rywalizować z najlepszymi - powiedział Kot, który przegrał tylko z jednym Austriakiem.
Nie analizowałem po sobotnim konkursie moich soków zbyt długo z trenerem Wojciechem Toporem. Wiedzieliśmy, że nie trzeba nic zmieniać i kombinować. Miałem po prostu jasny plan, który działał już wcześniej. Musiałem odwołać się bardziej do czucia niż do tego, by coś kontrolować. Odbyłem też rozmowę z psychologiem kadry Danielem Krokoszem. Odwołanie się do lepszego czucia i większe zaufanie w to, co robię, pozwoliło mi w niedzielę skakać dużo lepiej
Maciej Kot wystąpi w Klingenthal
Kot wygrał prawie ze wszystkimi Austriakami. Pokonał wszystkich Norwegów.
- To pokazuje, jak skoki są w tym momencie wyrównane. Nowe przepisy jeszcze bardziej zagęściły wyniki. Taki dzień w Wiśle był bardzo potrzebny całej naszej reprezentacji. Sami sobie pokazaliśmy, że przy dobrym dniu i wcale nie z perfekcyjnymi skokami, jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi - zauważył Kot.
Tym dobrym występem w Wiśle 34-latek wywalczył sobie miejsce w kadrze na zawody Pucharu Świata w Klingenthal (12-14 grudnia). Zastąpi w drużynie Aleksandra Zniszczoła, który z kolei ruszy do Ruki odbudowywać się w Pucharze Kontynentalnym.
Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:













