Ten pojedynek elektryzował cały pięściarski świat. Nic więc dziwnego, że stadion West Hamu pękał w szwach. Trzydzieści pięć tysięcy biletów rozeszło się jak świeże bułeczki. Już dawno żadna walka bokserska nie wzbudzała tak olbrzymiego zaciekawienia. Tym bardziej, że waga ciężka w ostatnich latach została zdominowana przez braci Kliczków. Krnąbrni pięściarze pierwszy raz pobili się w trakcie konferencji prasowej kilka miesięcy temu. Skandaliczne zachowanie obu zawodników spotkało się z ogromnym potępieniem brytyjskiego związku bokserskiego, lecz wartość marketingowa i zainteresowanie wielkim show znacząco wzrosło. W sobotni wieczór Brytyjczycy zmierzyli się już według sportowych reguł. Zdecydowanym faworytem tej konfrontacji był "Hayemaker", za którym przemawiały przede wszystkim osiągnięcia sportowe (były mistrz świata dwóch kategorii wagowych). Z kolei za "Del Boyem" przemawiała waga, ponieważ od swojego rywala był cięższy aż o 16 kilogramów! Ważący 112 kilogramów zawodnik nie mógł jednak mówić o przewadze psychologicznej, bo dwa ostatnie pojedynki przegrał, choć zaprezentował się w nich naprawdę nieźle. Haye nie najlepiej rozpoczął batalię o wakujące pasy WBA Inter-Conti i WBO International. Już w pierwszej rundzie dał się zaskoczyć silnym lewym sierpowym. Ulubieniec publiczności zgromadzonej na Upton Park dał narzucić rywalowi swój styl walki. Urodzony w Zimbabwe pięściarz od początku starcia dążył do konfrontacji w półdystansie i wymiany ciosów. Dopiero w czwartej rundzie inicjatywę przejął bardziej utytułowany zawodnik. Przede wszystkim zmienił taktykę i nie wdawał się w klincze, które zabierały mu mnóstwo sił. Decydująca była jednak piąta odsłona, w której Haye posłał Chisorę na deski. "Del Boy" zdołał się tylko podnieść na kilka sekund. Po serii sierpowych w wykonaniu "Hayemakera" cięższy z wojowników nie zdołał już wstać. Sędzia Luis Pabon widząc zamroczonego pięściarza, postanowił zakończyć pojedynek. Tuż po walce obaj pięściarze zachowali się bardzo elegancko i podali sobie ręce, choć przed starciem ziali do siebie nienawiścią. Gest został ciepło odebrany przez zebraną publiczność, która nagrodziła obu bokserów za wspaniały spektakl rzęsistymi brawami. Konrad Kaźmierczak