Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piękna i brednia

Awantura na linii sportowcy - trener. Skąd my to znamy? I dlaczego mamy tego dość?

/Agencja Przegląd Sportowy

Brąz (Ateny 2004) i srebro (Sydney 2000) na olimpiadzie, dwukrotnie mistrzostwo świata (2003 i 2007), srebrny medal drużynowo (1999 i 2002) i indywidualnie (2003), brązowy medal w drużynie (1998). Do tego dochodzi bagatela pięć medali mistrzostw kontynentu. To nie liczba medali w karierze świetnego pływaka Michaela Phelpsa, tylko polskiej florecistki Sylwii Gruchały.

Talent Gruchały odkrył i oszlifował w Gdańsku fechmistrz Longin Szmit (jego wychowankowie to także chociażby Anna Rybicka, Sylwia Gruchała czy Wojciech Szuchnicki). W reprezentacji Polski piękną Sylwię i jej koleżanki prowadzi jednak inny fechmistrz - Tadeusz Pagiński. I czy się to komu podoba, czy nie, to właśnie ten człowiek był współautorem sukcesów na imprezach światowych. Medale z wszystkich najważniejszych imprez czynią go szkoleniowcem wybitnym.

W Pekinie nasze florecistki nie dość, że nie zdobyły medalu, to jeszcze odpadły w ćwierćfinale z USA. Rozczarowanie rozumiem. Publicznego ataku zawodniczek z Sylwią na czele na trenera - już mniej.

Wszyscy pamiętamy, jak zakończyła się akcja "zwalnianie trenera Niemczyka" w wykonaniu siatkarskich "Złotek". Jeśli ktoś nie pamięta, przypomnę: srogie lanie na najbardziej prestiżowych imprezach. Wtedy również w mediach pojawiały się chwyty poniżej pasa o alkoholu, braku profesjonalizmu. Teraz bohaterem tych "informacji" jest fechmistrz Pagiński.

Tymczasem sprawa jest prosta. Jeśli faktycznie trener, czy ktoś z jego sztabu ma problem ze sobą, powinien się tym zająć PKOl, ewentualnie minister sportu. Próba usunięcia trenera przez oskarżenia, jakich nie brakuje ostatnio w wypowiedziach Gruchały, jest zagraniem bez klasy.

Wolę sportowców, którzy szukają najpierw winy u siebie, a dopiero później w otoczeniu. "Ta Pani wygra jeszcze niejedno" - pomyślałbym, gdybym usłyszał z ust Sylwii coś w stylu: "Może powinnam się bardziej skoncentrować na igrzyskach. W końcu to najważniejsza impreza roku i mogłam sobie odpuścić zabawy w stylu udział w teledysku, czy podpisywanie kontraktu na wzięcie udziału w ".ńcu>

Teraz, gdy słyszę, że całe zło to "zasiedziały na stanowisku fechmistrz" mogę zareagować tylko w jeden sposób: rozsądek nie zawsze podąża za urodą autorki wypowiedzi.

Michał Białoński

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje