Krakowianie w Niecieczy dwukrotnie gonili wynik, ale zarówno gra, jak i statystyki pokazywały, że byli stroną przeważającą. - Widać było, że rywale są nastawieni na remis. Szczególnie było to widać w drugiej połowie, gdy przeciągali każdą sytuację. Długo wznawiali grę, długo leżeli po faulach... Stosowali tzw. "złodzieja czasu", czyli ustawianie środkowych obrońców do krótkiego rozegrania, a później wyganianie. To są rzeczy, które świadczą o tym, jak jest ten zespół nastawiony. Myślę, że mieliśmy zdecydowanie więcej sytuacji, więc dla nas to strata dwóch punktów - przyznał Jop w TVP Sport. Remis w Niecieczy sprawił, że krakowianie na cztery kolejki przed końcem wciąż mają dziewięć punktów starty do drugiej w tabeli Termaliki. Bezpośredni awans do Ekstraklasy uzyskują dwie najlepsze ekipy, a to oznacza, że szanse Wisły na to są już tylko matematyczne. W tej sytuacji krakowianie muszą skupić się na walce o utrzymanie pozycji w strefie barażowej (miejsca 3 - 6). Na razie zajmują czwartą pozycję i mają pięć punktów przewagi nad siódmym Górnikiem Łęczna, ale wszyscy rywale mają jeszcze po jednym spotkaniu do rozegrania. Podczas konferencji prasowej szkoleniowiec dodał, że już przed meczem niecieczanie próbowali utrudniać im życie i nie pozwolili nagrywać spotkania z kamery taktycznej z miejsca, gdzie robią to wszystkie zespoły. Według Jopa zakaz miał wydać Rafał Wisłocki, wiceprezes Termaliki, a kiedyś... prezes Wisły. Kolejny mecz krakowianie zagrają w piątek i znów będzie to spotkanie na szczycie - podejmują Wisłę Płock, który zajmuje trzecie miejsce w tabeli. PJ