Po zawodach z polskim skoczkiem rozmawiał Piotr Salak z radia RMF FM. - Na skoczni zmieniały się warunki, raz wiatr się uspokajał, raz wzmagał. Ale to ja popełniłem błąd, wybiłem się za późno, już za progiem i potem już nie poleciało tak, jak w drugim skoku treningowym - powiedział o swoim występie w kwalifikacjach Małysz. - Ale z tego skoku treningowego jestem bardzo zadowolony. O to chodzi właśnie w skakaniu. Przez ostatni miesiąc trenowałem głównie siłowo i mam nadzieję, że teraz przyjdą tego efekty. - W Polsce nie ćwiczyłem tylko z trenerem Szturcem, ale również z trenerami Kuttinem, Kruczkiem i Klimowskim. Można powiedzieć, że powstał duży team, bo do Niemiec pojechało aż pięciu trenerów i trzech zawodników. - Skakałem słabiej nie tylko z powodu gorszej techniki. Przede wszystkim, mówiąc po naszemu, nie było "powera w nogach". Na tych elementach skupiliśmy się podczas treningów - powiedział Małysz. - Myślę, że są efekty, widać to było właśnie po drugim skoku treningowym. - Trochę dziwię się organizatorom, że nie zdecydowali się na rozegranie konkursu rano, gdy zupełnie nie ma wiatru. A podczas kwalifikacji nad bulą i na dojeździe wyczuwalnie wiało z tyłu, dopiero na dole było spokojnie - ocenił najlepszy polski skoczek. Małysz odniósł się również do coraz lepszej postawy młodych zawodników. - Bardzo się cieszę, że jest zaplecze w polskich skokach i że młoda ekipa potrafi do nas dochodzić. To daje motywację do dalszego skakania. Czuję, że ktoś depcze mi po piętach, a to mobilizuje do jeszcze lepszego wykonywania swojej roboty. - Nie widzę różnicy w skokach seniorskich a juniorskich. Najlepiej pokazały to mistrzostwa Polski, gdzie w pierwszej szóstce było trzech czy czterech juniorów. Myślę, że na mistrzostwach świata Mateusz Rutkowski będzie miał tylko jednego rywala, w postaci Morgensterna - stwierdził Małysz.