Gospodarzami decydującego spotkania będą we czwartek "Rekiny". Zespół Sharks rozpoczął rywalizację od dwóch zwycięstw przed własną widownią po 2-1 i jednego na wyjeździe 4-3. Później jednak poniósł porażki dwukrotnie 3-4 i teraz 1-3. Dwa razy losy meczu rozstrzygały się w dogrywkach. "Kluczem do tego była wiara, bo cały czas wierzyliśmy, że stać nas na to i udało się. Nawet dzisiaj, po stracie gola, nie załamaliśmy się, tylko konsekwentnie staraliśmy się trafić do ich bramki. Zrobiliśmy to trzykrotnie w końcówce" - powiedział napastnik "Czerwonych Skrzydeł" Valtteri Filppula. We wtorek 20 066 widzów zgromadzonych na trybunach w Joe Louis Arena długo, bo aż do 44. minuty, musiało czekać na pierwszego gola. W dodatku zdobyli go goście po strzale Logana Couture'a. Później długo gracze Red Wings nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie Antti Niemiego, który w sumie udanie interweniował 42 razy. Niemoc przełamał dopiero w 51. minucie Henrik Zetterberg, któremu asystował Filppula, autor drugiego trafienia w 53. min. Zawodnicy z San Jose rzucili się do ataku, a w końcówce ich trener zdjął z lodu Niemiego. To jednak skończyło się utratą trzeciego gola, bowiem krążek do pustej bramki rywali skierował Darren Helm, gdy zegar wyświetlał ostatnią minutę i pięć sekund meczu. Teraz wszystko się rozstrzygnie w czwartek wieczorem w San Jose. Na zwycięzcę tej rywalizacji czeka już najlepszy zespół sezonu regularnego NHL - Vancouver Canucks. Walka w finale Konferencji Zachodniej rozpocznie się w niedzielę w Vancouver. Natomiast dzień wcześniej ruszą zmagania na Wschodzie, gdzie zmierzą się zespoły Boston Bruins i Tampa Bay Lightning.