Grzegorz Zengota złamał obojczyk kilka dni temu, ale prawdopodobnie pojedzie już w niedzielę w meczu ze Stalą Gorzów, więc tak naprawdę jego urazu nie ma tutaj sensu wliczać. Jeśli nie złapie czegoś w czerwcu, na najważniejszy mecz sezonu będzie gotowy. Swoją drogą tempo rehabilitacji Zengoty to coś niewiarygodnego. Zwłaszcza, że przecież mówimy o zawodniku mocno już sponiewieranym przez kontuzje, który jeszcze trzy lata temu był zagrożony kalectwem, po błędnej diagnozie hiszpańskich lekarzy (Zengota miał upadek na crossie, groziła mu utrata nogi). Nazar Parnicki prawdopodobnie też będzie już do dyspozycji sztabu Unii. Rewelacyjny 16-latek z Ukrainy, dla wielu następca Emila Sajfutdinowa, kapitalnie wszedł do PGE Ekstraligi, udowadniając jak wielki ma talent. Pytanie, czy gdy będzie już zdrowy, wciąż znajdzie się dla niego miejsce w składzie Unii. Parnicki zastąpił tam Chrisa Holdera, który doznał kontuzji podczas meczu w Grudziądzu. Zdaniem lekarzy była spora szansa na powrót w połowie czerwca, więc lada chwila Holder powinien wrócić. Mecz sezonu. Będą w pełnym składzie? Do spokojnego utrzymania Unii Leszno w praktyce brakuje tylko zwycięstwa u siebie z GKM-em Grudziądz. Ten mecz odbędzie się 7 lipca w Lesznie. Unia może wygrać choćby nawet dwoma punktami, bo zwyciężyła też w Grudziądzu i automatycznie skasuje punkt bonusowy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jej planem, wypisze się wówczas z walki o utrzymanie, a na polu bitwy zostanie GKM oraz Cellfast Wilki Krosno. Większość ekspertów typuje do spadku tych pierwszych. Bardzo prawdopodobne zatem, że do kluczowego spotkania leszczynianie przystąpią już w komplecie, czyli z Holderem i Zengotą. Wydaje się, że skoro tak wyraźnie wygrali w Grudziądzu, to w rewanżu u siebie tym bardziej problemów mieć nie powinni. GKM przyjedzie jednak walczyć o życie, a takie drużyny zawsze są niezwykle groźne. Ewentualna porażka naprawdę skomplikuje im sytuację, która i tak jest już bardzo trudna. Sprawa nie jest jeszcze przegrana, ale GKM nie ma już miejsca na pomyłki.