Trzy punkty w lidze polskiej, zero w Szwecji, a potem znów trzy punkty w Polsce. To ostatnie wyniki Gleba Czugunowa, który już w sobotę pojedzie z dziką kartą we Wrocławiu podczas GP Polski. Dostał ją, bo jest żużlowcem miejscowego klubu, a innych kandydatów w Sparcie nie było. Pytanie, czy będący w takiej formie Czugunow w ogóle powinien jechać i czy ma to jakikolwiek sens. Wątpią w to kibice. - Czy jest jeszcze możliwość wycofania dzikiej karty Czugunowowi we Wrocławiu? To chyba najbardziej niesłuszna nominacja w ostatnich latach - pyta pan Marcin z Tarnowa. - Praktycznie każdy inny zawodnik byłby lepszym wyborem. Ja rozumiem, że miał być to ktoś ze Sparty. Ale czy naprawdę trzeba szukać na siłę? Będziemy tego żałować. Kiedyś dzikie karty w Polsce dostawali przecież Richardson i Ward. Więc da się - dodał pan Mateusz z Gdańska. Jest mnóstwo podobnych komentarzy. Nie przyjdą specjalnie dla niego Jednym z głównych argumentów osób, które zdecydowały o dzikiej karcie dla Czugunowa jest zapewne to, że przyciągnie on więcej miejscowych kibiców na trybuny. To jednak kwestia mocno dyskusyjna. Po pierwsze, ludzie w większości kupili bilety już dawno temu, kiedy to nie znano nazwiska zawodnika z dziką kartą. Po drugie, raczej mało kto, tak czy inaczej, przyszedłby specjalnie dla Czugunowa. Pozostaje wierzyć w to, że 23-letni zawodnik utrze nosa niedowiarkom, niczym Manchester United, który w poniedziałkowy wieczór niespodziewanie pokonał Liverpool (2-1) w meczu Premier League. Czugunowa stać na dobry wynik, choć do tej pory jakiegoś wielkiego szału nie robił, gdy jeździł we Wrocławiu z dziką kartą. Nie ma jednak niczego do stracenia. Gdyby niemniej zawiódł, głosy na temat błędu w wyborze dzikiej karty zapewne jeszcze się spotęgują. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans