Miśkowiak to aktualny mistrz świata juniorów. Na arenie krajowej zgarnął praktycznie wszystko, co się dało. To miał być sezon na udowodnienie, że jako senior poradzi sobie bez najmniejszych problemów. Na razie jednak prezentuje się kiepsko. Jest nie tylko wolny, ale też bierny na trasie, co jemy akurat nigdy się nie przytrafiało. W zasadzie nie zaliczył jeszcze żadnych zawodów, które pojechałby na zeszłorocznym poziomie. To samo jest u Świdnickiego. To żużlowiec, który w ostatnich latach poczynił wielki postęp i błyskawicznie dołączył do grona najlepszych młodzieżowców w kraju. Przyzwyczaił do wysokiego poziomu, ale w początkowej fazie sezonu 2022 nie jest sobą. Potrafi przegrywać na własnym torze z debiutantami, choć akurat porażka z Hubertem Jabłońskim jakiegoś wielkiego wstydu mu nie przynosi. Nie powinien jednak do takich sytuacji dopuszczać. Włókniarz ma problem W Częstochowie bardzo chcą mieć w tym roku medal. To właśnie na bazie punktów juniorów budowali przekonanie o tym, że w końcu uda się to zrobić. Mieli dostarczać kilkanaście w meczu i dodatkowo być zastępstwem dla słabego Jeppesena, który wyraźnie nie radzi sobie z PGE Ekstraligą. Tymczasem Miśkowiak i Świdnicki wyglądają jakby nie wytrzymywali presji. Dodajmy, że dla obu zawodników (urodzonych w 2001 roku) ten sezon jest ostatnim w gronie juniorów. Co prawda obaj mają już wyrobioną markę i tego nie zmieni ewentualnie jeden słabszy rok, ale wśród potencjalnych nowych pracodawców może zasiać ziarno niepokoju. Włókniarz z kolei po ich przejściu do seniorów nie zamierza ściągać nikogo z zewnątrz. Klub zamierza jechać parą Franciszek Karczewski-Kajetan Kupiec, która objeżdża się już w niższych ligach. Dobrze radzi sobie zwłaszcza pierwszy z nich.