Drabik zmienił klub, ale pozostał sobą w sensie zachowania. Nadal wypowiada się w sposób dziwny, używa struktur niestosowanych na co dzień przez innych ludzi. Dodatkowo we wspomnianej rozmowie skrytykował media i kibiców, czym bardzo zaskoczył dużą część odbiorców. Generalnie odpowiadał w taki sposób, by jak najszybciej zniechęcić do siebie prowadzącego i oglądających. Z jednej strony ma prawo do własnego stylu, a z drugiej widoczna jest tendencja do zmiany zachowań Drabika, gdy dochodzi do kontaktów z mediami. Mówi się, że w relacjach z drużyną zachowuje się zupełnie normalnie. Stąd też coraz więcej sugestii, że Drabik przybiera pozę, która ma jasny cel: niech oni wszyscy dadzą mi spokój. Akurat ten żużlowiec nigdy nie przepadał za mediami i raczej tego nie ukrywał. Być może chce być uznawany za dziwaka, kogoś z kim rozmowa nie będzie mieć większego sensu i w ten sposób "uwolnić się" od mediów. - Dopuszczam taką ewentualność. Trudno mi go rozgryźć. Być może faktycznie chce, by media dały mu spokój. Jeśli wyrobi sobie opinię osoby mówiącej mało sensowne, niezbyt logiczne rzeczy, większość dziennikarzy może po prostu darować sobie kolejne zapytania o wywiad - uważa Jacek Gumowski. Drabik ma prawa, ale również obowiązki. O tym zapomina Nasz rozmówca zwrócił uwagę na pewien, bardzo ważny aspekt zachowania Drabika. Żużlowiec ma prawo nie przepadać za wywiadami, bo przecież nie każdy to lubi. Jednak obecnie zawodnik z PGE Ekstraligi to nie tylko człowiek od roboty na torze. - Są też obowiązki marketingowe, zarówno te klubowe, jak i te od PGE Ekstraligi. Drabik musi pamiętać, że o wizerunek należy dbać. To już nie te czasy, kiedy żużlowiec był tylko od jazdy. On sam tak naprawdę trochę sobie szkodzi takim zachowaniem - ocenia. Maksym Drabik w przytaczanej rozmowie odniósł się także do kibiców, którzy jego zdaniem potrafią być dla żużlowca mocno uciążliwi. Jest to w jakimś sensie prawda, bo zapewne spotykał się już z nieprzyjemnymi reakcjami na określone zachowania czy też gwizdami na stadionie. Jeśli jednak ma na myśli zwykłe zainteresowanie fanów lub prośby o zdjęcie, może strzelić sobie w stopę takimi słowami. Sponsorzy zanim wejdą we współpracę z danym zawodnikiem, często sondują jego pozycję w środowisku, to czy jest lubiany. U Drabika zaczyna to iść trochę w złą stronę, czego on sam chyba nie dostrzega lub dostrzegać nie chce. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo