Plan ratunkowy dla Włókniarza Częstochowa. Tylko tak mogą się utrzymać
Włókniarz Częstochowa jeszcze na kilka dni przed otwarciem okna miał nadzieję, że kupi jedną, czy nawet dwie gwiazdy i tak wzmocni skład, że nie spadnie z Ekstraligi. Finalnie klub został z zespołem, o którym się mówi, że jest dobry, ale na środek tabeli w pierwszej lidze. Jest jednak coś, co może uratować Włókniarza przed degradacją. Plan jest bardzo ryzykowny, szansa jedna na milion, ale innego wyjścia nie ma. Znamy szczegóły.

Włókniarzowi nie udało się zakontraktować ani Jacka Holdera, ani Andersa Thomsena i w Częstochowie mają skład, o którym mówi się: dobry na środek tabeli w pierwszej lidze. Problem jest taki, że Włókniarz chce tym składem walczyć o utrzymanie w Ekstralidze.
Jest plan ratunkowy dla Włókniarza Częstochowa
Jeden z taktycznych magów podał nam jedyną receptę na uratowanie klubu przed spadkiem. O co chodzi? O taktyczne szachy, o rozwiązanie podobne do tego, jakie zastosowała w tym roku Gezet Stal Gorzów z Oskarem Fajferem. Ten nie jechał w kluczowych meczach, stosowano za niego zastępstwo zawodnika. Wszyscy byli zgodni co do tego, że lepiej nie mogło być, bo gwiazdy jadące kolejno za Fajfera (Thomsen, Vaculik, Lebiediew, Paluch) robiły więcej punktów, niż on sam by zrobił.
Włókniarz mógłby to powielić. Z tego składu, który ma na 2026 najsłabszym ogniwem jest zawodnik U24 Sebastian Szostak. Plan jest taki, że Włókniarz w drugiej części sezonu zasadniczego musiałby tak pokierować Szostakiem, żeby znalazł się w TOP3 najskuteczniejszych zawodników Włókniarza. Wystarczyłoby piętnaście słabo obsadzonych biegów (najlepiej z juniorami i bez wyjazdów), by Szostak stał się zawodnikiem, za którego można by stosować zastępstwo zawodnika. Oczywiście musiałby być ku temu powód, ale w żużlu zawsze można znaleźć dobry powód, żeby kogoś wysłać na L4.
Karkołomne rozwiązanie. Włókniarz potrzebuje kozaków
W przypadku zz-tki za Szostaka jeździliby za niego Lidsey, Hansen, Miśkowiak i Tungate. Szału nie ma, ale i tak zwiększa to szanse. Ci czterej z pewnością zrobią więcej punktów niż Szostak. A jakby dorzucić do tego dobre przygotowanie domowego toru i trafione rezerwy taktyczne, to cień szansy na utrzymanie jest. Z taka Stalą mógłby Włókniarza powalczyć.
- Jest to jakieś rozwiązanie - przyznaje ceniony taktyk żużlowy Jacek Frątczak. - Sam robiłem z powodzeniem takie manewry. I oczywiście można to traktować jako pewien pomysł na utrzymanie, ale to jest bardzo karkołomne i ryzykowne rozwiązanie. Stal miała trzech kozaków i mogła to zrobić. We Włókniarzu ja takich kozaków na razie nie widzę.
Ma dobrą radę dla Włókniarza Częstochowa. Oczyszczenie
- Jak mam być jednak szczery, to Włókniarzowi nic nie pomoże - dodaje Frątczak. - Będę w tej kwestii brutalny do bólu. I wiem, że trener Mariusz Staszewski też tak to widzi. To znaczy, że widzi to tak, że Włókniarz może nie wygrać żadnego meczu. I jasne, że taka zabawa z Szostakiem, wsadzanie go na zz-tkę mogłoby coś dać, ale po co to robić?
Według Frątczaka spadek nie musi oznaczać dla Włókniarza końca świata. Uważa wręcz, że klub powinien przejść tę drogę dla własnego dobra. - Taki spadek to reset. Jeden krok w tył, a potem dwa do przodu. W tym czasie jest szansa na oczyszczenie, na taką mentalną odbudowę. Zwłaszcza w obecnej sytuacji Włókniarza, przy nowym właścicielu i dobrze zorganizowanych finansach warto to zrobić. Pierwsza liga, to nie koniec świata. Trzeba tylko jasnego komunikatu klubu, żeby kibice wiedzieli, co ich czeka - podsumowuje Frątczak.












