Była 117. minuta starcia z BVB. Lewandowski runął bezwładnie na murawę. To mógł być jego ostatni mecz
Robert Lewandowski zamienił Borussię Dortmund na Bayern Monachium w lipcu 2014 roku. Z racji na przenosiny do ligowego rywala polski napastnik miał wiele okazji do gry przeciwko kolegom z byłej drużyny. Podczas jednego z takich starć doszło do sytuacji, która mogła nieść ze sobą poważne konsekwencje dla dalszej kariery Lewandowskiego. Cały stadion zamarł, kiedy w 2015 roku napastnik Bawarczyków padał na murawę po groźnie wyglądającym zderzeniu z bramkarzem "BVB".

Chyba nikt w 2014 roku nie łudził się, że wchodzący w jeden z najlepszych okresów swojej kariery Robert Lewandowski na długo zagrzeje miejsce w barwach Borussii Dortmund, mimo iż bez wątpienia stał się on jedną z legend klubu z Zagłębia Ruhry.
Ostatecznie jednak możliwość dołączenia do budującego światowej klasy potęgę Bayernu Monachium okazała się zbyt kuszącą wizją. Tym samym w lipcu 2014 roku Robert Lewandowski jako wolny zawodnik wstąpił w szeregi Bawarczyków, co przez wielu kibiców "BVB" było postrzegane jako niewybaczalna zdrada.
Z racji na kraj pochodzenia wspomnianych klubów, polski napastnik na przestrzeni wieloletnich występów w Bayernie miał masę okazji, aby mierzyć się ze swoimi dawnymi kolegami z szatni. Jedna z nich nadarzyła się już 28 kwietnia 2015 roku, kiedy to Bayern i Borussia spotkały się ze sobą w półfinale pucharu DFB-Pokal. To właśnie wtedy doszło do sytuacji, która bez ogromnej dozy szczęścia mogła zakończyć się dla Lewandowskiego w tragiczny sposób.
Bramkarz Borussii próbował uprzedzić Lewandowskiego. Po tej interwencji wszyscy wstrzymali oddech
We wspomnianym meczu Robert Lewandowski dał się we znaki swoim byłym kolegom już w 29. minucie. Po asyście Benatii zdołał on umieścić piłkę w siatce, wyprowadzając swój zespół na jednobramkowe prowadzenie. To utrzymywało się przez niemal całe spotkanie, a brak wyraźnych ataków ze strony rywali tylko upewniał Bawarczyków w przekonaniu o zbliżającym się sukcesie. Sytuacja zmieniła się, kiedy dogodną pozycję do oddania strzału wreszcie wypracował sobie Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk pokonał Manuela Neuera w 74. minucie meczu, skutkiem czego "BVB" zdołało wyrównać stan rywalizacji.
Remisowy rezultat zwiastował oczywiście dogrywkę. Po stronie Bayernu nie dotrwali do niej między innymi: kontuzjowany Thiago Alcantara oraz zmieniający go Arjen Robben, który po niecałych 20 minutach gry również nabawił się urazu. Już w trakcie trwania dogrywki, a konkretnie w 108. minucie, boisko opuścił także wprowadzony za Jakuba Błaszczykowskiego Kevin Kampl, który w ekspresowym tempie obejrzał dwa żółte kartoniki.
Bayern zwęszył w tym szansę na wyszarpanie zwycięstwa, dlatego też Lewandowski i spółka zintensyfikowali swoje wysiłki pod bramką rywali. Polak mógł zdobyć decydującego gola w 117. minucie meczu. Wówczas posłana w pole karne futbolówka leciała wprost na jego głowę. Pilnujący dostępu do bramki "BVB" Mitchell Langerak postanowił uprzedzić swojego rywala. Ten manewr zakończył się staranowaniem Lewandowskiego, który dodatkowo otrzymał od golkipera cios w głowę.
Polak momentalnie upadł na murawę, a chwilę później wokół niego zebrali się zarówno obecni, jak i byli koledzy z drużyny. Powtórki ukazały telewidzom ogromną siłę, z jaką rozpędzony Langerak staranował Lewandowskiego. Ostatecznie po interwencji służb medycznych Polak dokończył spotkanie, jednak już wówczas było widać, że dzieje się z nim coś niedobrego.
Nie trzeba było długo czekać na informacje ws. stanu zdrowia Lewandowskiego. Te nie napawały optymizmem
Tuż po przegranej Bayernu (0:2 w serii rzutów karnych), w sieci pojawił się niepokojący wpis ówczesnego menadżera Lewandowskiego, Cezarego Kucharskiego. Działacz wyjawił, iż zawodnik nie pamięta ostatnich minut spotkania z Borussią. Napastnik reprezentacji Polski został ekspresowo przetransportowany do szpitala, gdzie poza wstrząsem mózgu zdiagnozowano u niego pękniętą kość szczękową oraz złamanie kości nosa. W późniejszych dniach do "kolekcji" urazów doszły także: stłuczenie żebra i stłuczenie stawu ramiennego.
Tak zarysowana lista kontuzji odniesionych w starciu z Langerakiem wyglądała nad wyraz poważnie. Co więcej, dla Bawarczyków ewentualna utrata Lewandowskiego była wówczas ogromnym ciosem, bowiem już 6 maja 2015 roku mieli oni zmierzyć się z FC Barceloną w ramach półfinału Ligi Mistrzów.
Lekarze robili, co mogli, aby postawić Polaka na nogi i ostatecznie ta sztuka udała im się. To właśnie wtedy Lewandowski założył kultową już maskę, która w tamtym czasie wywoływała u kibiców ogrom emocji. Najbardziej godnym podziwu była jednak możliwość występu Polaka w przytoczonym meczu. Mimo pokaźnej listy urazów "Lewy" zdołał bowiem przystąpić do trudnego starcia przeciwko FC Barcelonie po raptem kilkudniowej rekonwalescencji. Zdecydowanie był to najniższy możliwy skutek zdarzenia, które na pierwszy rzut oka mogło skończyć się dla Lewandowskiego w o wiele gorszy sposób.












