"Biało-Czerwoni" spisywali się rewelacyjnie w turnieju, który po raz pierwszy w historii rozgrywany jest w czterech państwach. Podopieczni Vitala Heynena dotarli do strefy w medalowej w oszałamiającym stylu. W siedmiu dotychczas rozegranych spotkaniach mistrzowie świata stracili tylko jednego seta i to na samym początku ME w pojedynku z Estonią. Potem odprawiali z kwitkiem kolejnych rywali: Holandię, Czechy, Czarnogórę, Ukrainę, Hiszpanię w 1/8 finału i Niemcy w ćwierćfinale.W Holandii, gdzie Polacy rozgrywali swoje mecze, dodatkowym atutem byli kibice. Fani "Biało-Czerwonych" szczelnie wypełniali hale w Rotterdamie, Amsterdamie i Apledoorn sprawiając, że siatkarze czuli się jak w domu. W Lublanie Orły musiały stawić czoła rzeszy słoweńskich kibiców, którzy potrafią stworzyć rywalom ich ulubieńców "piekło", o czym boleśnie przekonali się obrońcy tytułu Rosjanie. Polacy niestety też.W dwóch poprzednich mistrzostwach Europy, to właśnie zespół z Bałkanów wyrzucał za burtę "Biało-Czerwonych". Cztery lata temu Słoweńcy ograli naszych siatkarzy w ćwierćfinale, a dwa lata później w barażu o 1/4 finału. Ta druga porażka była tym bardziej bolesna, bo turniej odbywał się w Polsce. "Biało-Czerwoni" pałali żądzą rewanżu, ale im się to nie udało. Słowenia znów okazała się za mocna. Polacy przegrali 1:3 i na pocieszeni zagrają o brązowy medal. Słoweńska klątwa nadal trwa. Podczas oficjalnej prezentacji doszło do małego zgrzytu. Odegrano tylko jedną zwrotkę polskiego hymnu o co pretensje miał Vital Heynen. I set Już pierwsza akcja pokazała, że nasz zespół czeka ciężkie spotkanie. Długa wymiana rozgrzała kibiców, a punkt zapisali na swoje konto Polacy po krótkiej w wykonaniu Mateusza Bieńka. Potem mieliśmy serię zepsutych zagrywek z obu stron. Nerwy spowodowane stawką spotkania szybciej opanowali "Biało-Czerwoni", którzy objęli prowadzenie 7:3 dzięki świetnej grze blokiem. Wtedy o przerwę poprosił trener rywali. Po powrocie na boisko dał o sobie znać Wilfredo Leon posyłając asa. Chwilę później Polacy stanęli. W jednym ustawieniu straciliśmy cztery punkty z rzędu i to głównie przez własne błędy. Dwa popełnił Maciej Muzaj, co spowodowało szybką reakcję Heynena. Jego miejsce zajął Dawid Konarski. Kiepską serię Orłów przerwał w końcu Michał Kubiak, który zablokował Mitję Gaspariniego (10:9). "Biało-Czerwoni" obudzili się z lekkiego letargu. Fabian Drzyzga wykorzystywał dobre przyjęcie i często gubił blok rywali. Dołożyliśmy jeszcze mocną zagrywkę. Z przechodzącej piłki huknął Leon, co dało Orłom trzy "oczka" przewagi (15:12). Przy stanie 20:17 sędziowie przyznali punkt Słoweńcom, co wywołało zdenerwowanie Heynena i zawodników. Polacy reklamowali cztery odbicia po stronie rywali. Zamieszanie trwało kilka minut, ale sędziowie nie zmienili decyzji. Źle to wpłynęło na Polaków, którzy szybko roztrwonili przewagę (20:20). As Bieńka dał nam prowadzenie 22:20 i wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Niestety, w końcówce popełniliśmy mnóstwo błędów. Nawet Leon atakował w siatkę. Klemen Cebulj "ustrzelił" zagrywką Konarskiego, dając setbola Słowenii. Mieliśmy szansę, żeby jeszcze uratować tego seta, ale Leon został zablokowany i tak gospodarze wygrali 25:23. II set Drugą partię rozpoczęliśmy z Konarskim na pozycji atakującego. Początek należał jednak do Słoweńców, którzy sprawiali nam duże kłopoty zagrywką. Rywale często celowali w Leona, wiedząc że przyjęcie nie jest jego najmocniejszą stroną. Dobrze że Kubańczyk z polskim paszportem wrócił na wysoki poziom w ataku. "Biało-Czerwoni" byli jednak w defensywie. Przegrywaliśmy 1:3, 3:6. Napór Słoweńców nieco osłabł i wykorzystał to nasz zespół. Kubiak skończył kontrę mimo potrójnego bloku i doprowadziliśmy do remisu 7:7. Gospodarze znów "odjechali" z wynikiem, kiedy Kubiak źle obliczył lot piłki po zagrywce Jana Kozamernika, która wpadła w boisko (9:7). "Biało-Czerwoni" długo nie mogli odrobić strat. W końcu się udało. Kapitalną obroną popisał się Paweł Zatorski, a kontrę skończył atakiem po mocnym skosie Leon (17:17). Błąd w końcówce popełnił Kubiak. W dobrej sytuacji kapitan Orłów zaatakował w aut i przegrywaliśmy wówczas 19:21. Kubiak zrehabilitował się asem na 23:23. Za moment jednak zaserwował w siatkę , co dało setbola Słowenii (24:23). Polacy obronili się zatrzymują atak Cebulja potrójnym blokiem. Za chwilę sytuacja się odwróciła na naszą korzyść dzięki znakomitej zagrywce Bieńka. Już pierwszą piłkę setową Oły wykorzystały. Bohaterem został Konarski, który w pojedynkę zablokował Cebulja. 26:24 dla Polski i 1:1 w setach! III set "Biało-Czerwoni" wybrnęli z poważnych kłopotów w drugim secie i dodało im to skrzydeł. W ataku szalał Leon, który raz po raz wbijał "gwoździe w boisko rywali. Nerwowo znów zrobiło się po decyzji sędziów przy stanie 3:2 dla nas. Arbitrzy dopatrzyli się dotknięcia siatki przez Leona. Heynen wziął challenge, który wykazał, że błędu nie było. Leon za swoje zachowanie został ukarany żółtą kartką. Jeszcze przez krótką chwilę mieliśmy dwa punkty w zapasie i nagle niemoc dopadła "Biało-Czerwonych". Straciliśmy cztery punkty z rzędu i z 6:4 zrobiło się 6:8. Co gorsza, poziom gry w wykonaniu Polaków wyraźnie spadł. Nie mogliśmy skończyć ataku w pierwszej akcji, Słoweńcy też często zdążali z ustawieniem szczelnego bloku. Gospodarze z każdą udaną akcją "nakręcali" się coraz bardziej, a Polacy nie mogli ich powstrzymać. Słoweńcy "odskoczyli" na 12:8. Heynen próbował ratować sytuację zmianami. Na boisku pojawili się Karol Klos, Marcin Komenda i Aleksander Śliwka. Sporo ożywienia wprowadzili zwłaszcza dwaj ostatni wymienieni. Komenda dobrze rozgrywał, a Śliwka kończył trudne piłki. Dzięki temu duetowi doszliśmy na 16:18. Niestety, to był tylko chwilowy przebłysk. Słoweńcom jeszcze dopisywało szczęście, jak wtedy, kiedy po zagrywce Tonceka Sterna piłka zahaczyła o taśmę i spadła po nasz stronie (21:17). Cień nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone w tym secie dał Bieniek. Po jego znakomitych zagrywkach do odrobienia zostały tylko dwa punkty (20:22). Kolejny serwis naszego środkowego wylądował poza boiskiem. Słoweńcy okazji nie zmarnowali, a decydujący punkt w tej partii był dziełem kapitana Tine Urnauta (25:22). IV set Polacy znaleźli się pod ścianą. Heynen postanowił wrócić do wyjściowego ustawienia z Muzajem w roli atakującego. Początek czwartej partii wyrównana walka punkt za punkt. Tak było do stanu 7:7. Wypracowaliśmy dwa punkty przewagi za sprawą Leona, którego bloku przestraszył się Toncek Stern. Słoweńcy jednak grali twardo i nieustępliwie. Z naszej niewielkiej przewagi nic nie zostało, kiedy asa zaserwował Dejan Vinczić (14:14). Z wielkim trudem znów udało nam się "odskoczyć" na dwa punkty, ale rywale szybko wyrównali (17:17). Kluczowy dla losów tej partii był atak Kubiaka, który został zatrzymany przez Słoweńców. Gospodarze wyszli wtedy na prowadzenie 22:21 i nie oddali go już do końca. Po zagrywce Urnauta Słowenia miała meczbola (24:22). Jednego obroniliśmy. Na zagrywce stanął Kubiak. Kapitan Orłów zaryzykował, ale posłał piłkę w siatkę. Słoweńców ogarnął szał radości. Po raz drugi w historii siatkarze z tego kraju zagrają w finale mistrzostw Europy. Polacy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. W drugim półfinale, który rozegrany zostanie w piątek (godz.21.00) w Paryżu, Francja zagra z Serbią.Walka o medale odbędzie się w Paryżu. Pojedynek o brąz zaplanowano na sobotę 28.09 (godz. 18.00), a wielki finał na niedzielę 29.09 (godz. 17.30). RK Słowenia - Polska 3:1 (25:23, 24:26, 25:22, 25:23) Słowenia: Alen Pajenk, Jan Kozamernik, Mitja Gasparini, Dejan Vinczić, Tine Urnaut, Klemen Cebulj, Jani Kovaczić (libero) oraz Toncek Stern, Saszo Stalekar Polska: Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj, Wilfredo Leon, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Dawid Konarski, Marcin Komenda, Artur Szalpuk, Karol Kłos, Aleksander Śliwka