Puchar za trzecie miejsce wręczył polskiej drużynie mistrz świata (1974) i mistrz olimpijski z Montrealu (1976) Tomasz Wójtowicz. Wielokrotny reprezentant Polski został przedstawiony jako legenda polskiej siatkówki. "Bardzo mi przyjemnie także dlatego, że mogłem wręczyć trofeum naszym zawodnikom. To jest kolejna impreza, na której drużyna zdobywa medal. Była Liga Narodów, potem kwalifikacje olimpijskie, a teraz mistrzostwa Europy. Zobaczymy jeszcze, co wywalczą na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Na razie to jest ciąg sukcesów. Jesteśmy w ścisłej czołówce na świecie. Przeciwnicy się nas obawiają. Bardzo mnie to cieszy, że po latach znów jesteśmy na topie" - mówił Tomasz Wójtowicz. Czterokrotny wicemistrz Europy podkreślił, że w przegranym półfinale ze Słowenią potrzebne były zmiany. "To nie było tak, że jeden czy dwóch zawodników zagrało słabiej, a inni dobrze. Ci, którzy byli na boisku zaprezentowali się poniżej swoich możliwości. Zdarzają się na turniejach słabsze mecze, w których nie gra się na swoim poziomie i tak było w Lublanie, a Słoweńcy zatrzymali nas już po raz trzeci na mistrzostwach Europy w ostatnich latach. Myślę, że można było spróbować tych, którzy nie wyszli na boisko. Aleksander Śliwka wypadł bardzo dobrze, podobnie jak Marcin Komenda. Trener Vital Heynen mógł zaryzykować. Przecież on potrafił zmienić nawet całą szóstkę" - podkreślił. Tomasz Wójtowicz dodał, że w meczu o trzecie miejsce polscy siatkarze wrócili do swojej dobrej gry. "Gdyby tak zagrali przeciwko Słoweńcom, wynik byłby pewnie odwrotny. Pamiętajmy, że tam były sety na przewagi, więc brakowało niewiele. W meczu o brąz zapanowali nad emocjami, bo to Francuzi byli bardziej zdenerwowani. Gospodarze też przeżyli porażkę w półfinale, więc byli trochę zdołowani. Dobrze się stało, że Polacy wyrzucili niepowodzenie z głowy i zagrali od nowa" - zaznaczył Wójtowicz. Złoty medal drugi raz w historii zdobyła reprezentacja Serbii, która w finale pokonała Słowenię 3:1.