Francuzi - tak jak Polacy - byli wskazywani jako kandydaci do gry w finale czempionatu Starego Kontynentu. W piątkowym półfinale przegrali jednak z Serbami 2:3, a z boiska zeszli około północy. Mieli więc niespełna 19 godzin do meczu o brąz - przegrali w nim z "Biało-Czerwonymi" 0:3. - Zawodnicy poszli spać o trzeciej nad ranem. Ważne było podejście do sobotniego pojedynku z koncentracją i walką. To spotkanie odbyło się dla nas trochę za wcześnie - ocenił trener gospodarzy Laurent Tillie. Środkowy Nicolas Le Goff przyznał, że długi półfinał zakończony bardzo późno i do tego porażką wykończył "Trójkolorowych" psychicznie i fizycznie. - Wyjście na mecz o brąz dzień później nie było łatwe. Ale nie traktujemy tego jako usprawiedliwienia. Polacy zagrali bardzo dobrze i wiedzieli, jak zrobić różnicę w końcówce każdego z setów - podsumował. Również charyzmatyczny lider współgospodarzy turnieju Earvin N'Gapeth przyznał, że piątkowa porażka bardzo mocno wpłynęła na postawę jego zespołu w kolejnym meczu. Przypomniał, że do identycznej sytuacji doszło podczas mistrzostw świata w 2014 roku. Francuzi przegrali wówczas w Katowicach w półfinale z Brazylijczykami 2:3, a dzień później w pojedynku o brąz ulegli Niemcom 0:3. - Wtedy też została nam tylko walka o trzecie miejsce. Pamiętam, w jakim stanie byliśmy psychicznie. Chcieliśmy być mistrzami globu, więc brąz mało nas interesował. Teraz też rozczarowanie po porażce w półfinale było trudne do zignorowania kolejnego dnia. Nie uważam jednak, byśmy zagrali źle przeciwko Polakom. Są jednak małe detale, które na najwyższym poziomie są decydujące - podkreślił. Podczas turnieju "Trójkolorowi" zmagali się z kontuzjami. Na początku z tego powodu oszczędzany był N'Gapeth, później kłopoty ze zdrowiem miał Kevin Tillie, a w półfinale urazu łydki nabawił się Julien Lyneel. - Występując w ostatnim spotkaniu byliśmy wyczerpani. Gdy w sobotę kontuzji doznał jeszcze Trevor Clevenot, to pomyślałem: "Kim my dogramy ten mecz do końca?". Ten turnieju był bardzo długi. Daliśmy z siebie wszystko, a na koniec zostaliśmy z niczym. Czwarte miejsce to nie jest wynik, jakiego chcieliśmy - zaznaczył Toniutti. Według niego bolesne doświadczenie z tej imprezy on i jego koledzy muszą wykorzystać w przyszłości. - A zacząć trzeba już od kontynentalnego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, który odbędzie się w styczniu w Berlinie - dodał rozgrywający ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Z Paryża Agnieszka Niedziałek