Według Słoweńskiego Biura Statystycznego 1 kwietnia 2019 roku Słowenię zamieszkiwało dokładnie 2 084 301 osób - prawie 20 razy mniej niż Polskę. Jednak szczególnie we wrześniu "Biało-Czerwonym" niewielki kraj z Bałkanów dał się mocno we znaki. Zaczęło się 6 września, kiedy polscy piłkarze przegrali na wyprzedanym po raz pierwszy od 2015 roku stadionie Stożice w Lublanie z reprezentacją Słowenii 0-2. Była to pierwsza porażka podopiecznych Jerzego Brzęczka w eliminacjach Euro 2020, do tego w żadnym innym meczu Polacy nie stracili gola. Trzy dni później Słoweńcy wygrali u siebie z Izraelem 3-2 i znaleźli się w bardzo korzystnej sytuacji. Po sześciu kolejkach zajmują drugie miejsce w grupie G i mają 11 punktów, czyli o dwa mniej od "Biało-Czerwonych". Komplet zwycięstw w pozostałych meczach, w tym 19 listopada z Polską w Warszawie na zakończenie turnieju eliminacyjnego, dałby drużynie Matjaza Keka awans z pierwszego miejsca w tabeli - a do ME kwalifikują się dwa najlepsze zespoły. Podczas gdy słoweńscy piłkarze dawali swoim kibicom wiele radości, świetnie na hiszpańskich szosach radził sobie Primoż Roglicz. W dniu meczu na Stożicach kolarz teamu Jumbo-Visma zajął drugie miejsce na 11. etapie, za rodakiem Tadejem Pogaczarem, i umocnił się na czele, a później zwyciężył w Vuelta a Espana. Pokonał m.in. szóstego w klasyfikacji generalnej Rafała Majkę (Bora-hansgrohe). - To wielki dzień dla Słowenii i naszego sportu, bo przecież Tadej Pogaczar i Primoż Roglicz byli najlepsi na etapie Vuelta a Espana. Kolarze byli dla nas wielką inspiracją. Piłkarze chcieli im dorównać, zagrali z wielką energią. Swoje zrobiły też stadion, trybuny. Takiej atmosfery nie było na Stożicach od czterech lat - powiedział wówczas uradowany selekcjoner Kek. W przypadku Słowenii być może szczególnie trafne jest utarte powiedzenie "sportowa rodzina". Fakt, że mieszkańców tego kraju jest relatywnie niewielu, sprzyja zainteresowaniu, śledzeniu sukcesów rodaków. - Sportowcy i ich trenerzy chodzą na mecze rodaków w innych dyscyplinach i wszyscy się w ten sposób wzajemnie wspierają - powiedział 36-letni Marko pochodzący z miejscowości Idrija, ok. 60 km od Lublany. Nie minęły dwa tygodnie od triumfu Roglicza, a słoweńscy kibice sportowi znów znaleźli się w euforii. Być może największą niespodziankę sprawili siatkarze tego kraju, którzy w czwartek w hali na Stożicach, kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie trzy tygodnie wcześniej zwyciężyli piłkarze, wygrali z mistrzami świata w półfinale siatkarskich ME. Biało-czerwonym pozostanie tylko walka o brąz w Paryżu z gorszym z pary Francja - Serbia. - Ależ to jest moment dla Słowenii. Zawsze odnosiliśmy sukcesy w różnych dyscyplinach, ale ostatnie miesiące były pod tym względem szalone. Piłka nożna, kolarstwo, a teraz siatkówka, jedno po drugim - cieszył się Marko. Lista sukcesów sportowców tego kraju w ostatnich latach jest imponująca. Obejmuje również m.in. triumf w koszykarskich mistrzostwach Europy i trzecie miejsce szczypiornistów w ME w 2017 roku, cztery medale (w tym dwa złote) reprezentującego Słowenię Chorwata Jakova Faka w mistrzostwach świata w biathlonie w latach 2009-15, zwycięstwa Ilki Stuhec i Tiny Maze w alpejskim Pucharze Świata czy złoty medal judoczki Tiny Trstenjak na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Nie wspominając nawet o Peterze Prevcu i innych skoczkach narciarskich... Warto zaznaczyć także, że słoweńska reprezentacja mężczyzn w hokeju na lodzie zakwalifikowała się na ostatnie dwie olimpiady: w Soczi zajęła siódme, a w Pjongczangu - dziewiąte miejsce. W całym kraju zarejestrowanych jest zaledwie około dwustu zawodników (seniorów). Fenomen rozkwitu sportowego w kraju, który niepodległość od Jugosławii uzyskał 28 lat temu, zbadał jeden z tamtejszych dziennikarzy Igor Evgen Bergant. Wyliczył on powody, dla których Słoweńcy są tak wszechstronnie utalentowani w tej dziedzinie życia. Wśród wymienionych przez niego czynników znalazły się m.in. łatwy dostęp do rozbudowanej infrastruktury, bogata tradycja sportowa (w tym także ta z czasów Jugosławii), ogólny szacunek i rozwinięty system wsparcia finansowego dla sportowców, ale też ogromna ambicja i chęć udowodnienia czegoś sobie i sąsiednim krajom. - Zarabianie na sporcie nie jest ostatecznym celem młodych sportowców i ich rodzin. Nie da się zbić fortuny na skokach narciarskich, wspinaczce sportowej albo judo. Chodzi o rozwijanie pasji - analizował Bergant. Jak podkreślił, nie bez znaczenia jest też względnie dobra sytuacja ekonomiczna kraju. - Z PKB per capita na poziomie 26758,90 dolarów w 2018 roku Słowenia to najbogatszy ze wszystkich krajów, które powstały po upadku komunizmu/socjalizmu (z wyłączeniem Wschodnich Niemiec). Poza tym sport był skuteczną platformą integracji imigrantów, w większości pochodzących z innych państw byłej Jugosławii" - napisał. Siatkarze już powtórzyli największy sukces w historii tej reprezentacji. Przed czterema laty w ME w Bułgarii i we Włoszech również grali w finale. Wówczas przegrali z Francją, na którą mogą znów trafić w bieżącej edycji.