Teraz przenoszą się do Amsterdamu, ale Rotterdam zapamiętają z dobrej strony. Trzy mecze, trzy zwycięstwa. Podopieczni Vitala Heynena zaczęli udział w imprezie zaczęli od piątkowego zwycięstwa 3:1 nad Estonią, a dwa dni później wygrali z Holendrami 3:0. Teraz znowu 3:0 z Czechami. O ile ich gra w pierwszym spotkaniu pozostawiała jeszcze sporo do życzenia, to w drugim wyglądała już lepiej. A w trzecim dominacja była niemal totalna. - Nie graliśmy perfekcyjnie, ale zrobiliśmy krok do przodu. To, co mówiłem wcześniej, musimy się rozkręcać w trakcie tego turnieju - podkreślił trener po meczu z Holandią. Polacy są jedyną niepokonaną drużyną w gr. D. We wcześniejszym poniedziałkowym meczu w "polskiej" grupie siatkarze z Czarnogóry przegrali w Rotterdamie z Ukraińcami 1:3 (25:19, 18:25, 15:25, 19:25). I set Polacy zaczęli od zdobycia punktu po błędzie Czechów, ale zaraz Muzaj został zatrzymany przez blok rywali. Jednak szybko do akcji wkroczył Wilfredo Leon, najpierw znakomicie atakując, a potem dobrze serwując. Kolejny atak Muzaja też był dla Czechów za trudny do obrony. Polacy kontrolowali przebieg gry. Akcja Bieńka na 8:5, całkowicie myląca czeski blok, też była popisowa. Trener Heynen mówił przed tym meczem, że nie spodziewał się, iż w meczu z Holandią będzie taka poprawa po słabszym (choć zwycięskim, 3:1) spotkaniu z Estonią. Ale że niektóre elementy trzeba jeszcze poprawić. A przede wszystkim utrzymać dynamikę. Polacy wzięli to sobie do serca. Ataki i zagrywki Leona znowu były niezwykle trudne dla Czechów. Kolejna zepsuta zagrywka rywali dała Polakom prowadzenie 16:11. A potem jeszcze jedna. Z drugiej strony, nawet Leonowi zdarzały się ataki w aut. Dużo szczęścia mieli nasi siatkarze po czasie wziętym na prośbę Heynena. Najpierw Muzaj został powstrzymany pojedynczym blokiem, ale zaraz Nowakowski poprawił, a Leon powiększył przewagę kolejnym mocnym zbiciem. Polacy nie grali może bezbłędnie, ale cały czas mieli sytuację pod kontrolą. Trudna zagrywka Nowakowskiego doprowadziła do setbola. Czesi jeszcze się bronili, ale Muzaj pewnym atakiem zakończył pierwszą partię. II set Czesi, którzy zepsuli siedem zagrywek w pierwszym secie, lepiej zaczęli drugą odsłonę meczu. Prowadzili 1:0, 2:1 i 3:2. A za chwilę 4:3. Polacy ich gonili, ale nie mogli wyjść na prowadzenie. Niepokojące było to, że nawet atomowe ataki Leona były blokowane. Zresztą, nie tylko jego, Kubiaka także. Było nawet 4:8. Aby dodać animuszu siatkarzom Vitala Heynena, polscy kibice na trybunach zaczęli skandować "Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie!". Najwyraźniej pomogło, bo kolejna trudna zagrywka Nowakowskiego dała już remis 8:8, a zaraz pojawiły się następne trzy punkty. Nasi zawodnicy poczuli się pewniej. Kapitalny atak Kubiaka, który stał tyłem do siatki, ale momentalnie się obrócił, musiał zaskoczyć Czechów. Rywale mieli coraz większy problem z przyjęciem, a przewaga Polaków tylko się powiększała. Gra naszych południowych sąsiadów całkowicie się rozsypała. Nie mogli poradzić sobie z serwisami Polaków, m.in. Kubiaka. Sami też dalej popełniali błędy przy swojej zagrywce. Do końca seta dominacja była już zupełna. Mimo że przegrywaliśmy na początku 4:8, wygraliśmy go do dwunastu. Nokaut! Przed końcem II seta na parkiecie pojawił się Dawid Konarski - za Fabiana Drzyzgę. III set Trzeci set, w przeciwieństwie do poprzedniego, zaczął się dobrze dla naszych zawodników. Po ataku Nowakowskiego było już 5:3. Ten sam zawodnik skutecznie zablokował też Czechów na 6:3. Rywale mieli cały czas problem z dobrym przyjęciem zagrywki, a jeśli zdobywali punkty, to często po naszych niewymuszonych błędach jak zagranie w siatkę przy serwisie (Kubiak). Dominacja znowu była całkowita, ale jeszcze bardziej rzucała się w oczy rezygnacja Czechów, którzy nie mieli pomysłu, jak wrócić do gry. Tymczasem Heynen dał szansę także zmiennikom - na parkiet weszli Dawid Konarski (za Drzyzgę) i Marcin Komenda (za Muzaja). Polscy siatkarze już się bawili grą. Po kolejnym mocnym serwisie Leona (który zaraz ustąpił miejsca Aleksandrowi Śliwce), Kubiak dopełnił formalności potężnym zbiciem. Do końca nie było już większych emocji. To jedno z krótszych spotkań naszej ekipy. - Przenosimy się do Amsterdamu, do tego podróż. Dlatego chcieliśmy to jak najszybciej zakończyć - podsumował Mateusz Bieniek na antenie TVP Sport. Krótko i celnie. Dokładnie tak, jak wyglądała gra naszej drużyny. Polska - Czechy 3:0 (25:18, 25:12, 25:15) Polska: Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj, Wilfredo Leon, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero). RP