We wtorek rano siatkarze mieli polecieć do Lublany, gdzie w czwartek zmierzą się ze współgospodarzami imprezy w meczu o awans do finału. "Biało-Czerwoni" utknęli jednak na lotnisku w Amsterdamie, gdyż odwołany został ich lot w związku z zawieszeniem na dwa dni działalności przez słoweńskie linie Adria Airways. Polski Związek Piłki Siatkowej rozpoczął szukanie połączenia zastępczego, a na problemy kadry zareagował premier Mateusz Morawiecki. Polacy wylądowali w Lublanie po godzinie 18. - To niespodziewane, że tak się potoczyła nasza podróż. Nie ma się co denerwować, bo to niczego nie zmieni. Więc cierpliwie czekamy, aż odlecimy. Chcieliśmy, a szczególnie ja z tego miejsca podziękować wszystkim osobom zaangażowanym. Bo naprawdę stanęli na głowie. Największe słowa uznania oczywiście dla pana premiera za to, że udostępnił nam samolot, dla pana Ryszarda Czarneckiego za to, że to wszystko sprawnie poprowadził - zaznaczył Kubiak. To właśnie kapitan "Biało-Czerwonych" wykonał telefon do Czarneckiego, wiceprezesa PZPS-u i uruchomił operację szukania zastępczego samolotu dla mistrzów świata. - Tak się złożyło, że mam w swoim telefonie kilka numerów do takich ludzi. Uważam, że dobrze zrobiliśmy, że tak się stało. Każdy z nas jest szczęśliwy, że poszliśmy do hotelu przespać się na 2,5 godziny, mogliśmy zjeść normalnie śniadanie, czekając na samolot. On chyba już jest na miejscu, a jeśli nie, to niedługo powinien być. Nie używam tych kontaktów w prywatnych sytuacjach, to była sytuacja kryzysowa. Naprawdę potrzebowaliśmy pomocy, bo moglibyśmy tutaj siedzieć prawdopodobnie do jutra i zamiast skupić się na półfinale, to myśleć o tym, jak my się w ogóle na ten półfinał dostaniemy. A tak mamy problem z głowy - argumentował doświadczony przyjmujący. Na pytanie, czyja to wina, że doszło do kłopotów z podróżą, Kubiak nie chciał nikogo wskazywać. - Czasami linie lotnicze zastrajkują i nie mamy na to wpływu. Czy szukanie teraz winnego w czymś nam pomoże? Nie sądzę. Nie ma to znaczenia. Lecimy do Słowenii, może zdążymy jeszcze zrobić siłownię. Wszystko jest na dobrej drodze, żeby ten plan, choć trochę opóźniony, został zrealizowany i żebyśmy optymalnie przygotowali się do półfinału - podkreślił. Jak dodał, nie ma też sensu zastanawianie się, czy cała sytuacja wpłynie niekorzystnie na Polaków podczas czwartkowego półfinału. - Nie ma się co stresować i gdybać. Sytuacja jest, jaka jest. Trzeba się z tym zmierzyć i wyjść na półfinał jakby się nic nie stało, bo samym narzekaniem jeszcze nikt nic nie wygrał. Fajnie, że polecę rządowym samolotem, ale bardziej cieszę się z tego, że ważne osoby w państwie stanęły na wysokości zadania i udostępniły nam ten samolot, bo jest nam po prostu potrzebny - podkreślił. Przyznał, że chciałby mieć taką możliwość także w przypadku następnej czekającej polskich siatkarzy podróży. Niezależnie od wyniku półfinału następnie czekają ich bowiem przenosiny do Paryża na finał lub mecz o brąz. - Chciałbym, żebyśmy mieli jeszcze taki czarter na finał, bo nie wiadomo, co się będzie działo. Ale zostawmy to ludziom ze związku. Mam nadzieję, że taka sytuacja się nie powtórzy, że nie będą liczyć na dobrą wolę organizatorów, a po prostu zapewnią nam transport na najważniejsze mecze do Paryża takim samolotem, którego linie nie zastrajkują - podkreślił Kubiak. Z Amsterdamu Agnieszka Niedziałek