"Dla mnie wielką sprawą jest to, że mogę być z reprezentacją, bo ME to jest naprawdę ważny turniej. Tak więc bardzo się cieszę, to po pierwsze. Mam nadzieję też, że zaprezentujemy się dobrze i będziemy grać do samego końca, a to oznaczałoby walkę o medal" - podkreślił. Komenda zebrał bardzo dobre recenzje za występ w tegorocznej edycji Ligi Narodów. W Final Six występujący w odmłodzonym składzie "Biało-Czerwoni" niespodziewanie zajęli trzecie miejsce, a wkład w to miał m.in. właśnie 23-letni rozgrywający. Trener Vital Heynen podczas sierpniowego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk postawił jeszcze na tej pozycji na doświadczony duet Fabian Drzyzga - Grzegorz Łomacz, ale na ME zamiast tego drugiego zabrał zawodnika Asseco Resovii Rzeszów. "Nie jestem od omawiania decyzji personalnych. Ja po prostu na każdym treningu i w każdym meczu staram się dawać z siebie zespołowi jak najwięcej, pokazać się z jak najlepszej strony i to jest mój najważniejszy cel. A to, że trener mnie teraz wybrał, daje mi okazję do zyskania dużego doświadczenia. Mam nadzieję, że z tego skorzystam i wyciągnę jak najwięcej na przyszłość" - zaznaczył. Poza nim na debiut w ME czekają też Wilfredo Leon i Maciej Muzaj. Pierwszy ma jednak na koncie wiele imprez rangi mistrzowskiej w barwach Kuby. Drugi zaliczył już przetarcie w rywalizacji o dużą stawkę podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk i ma dłuższy staż w kadrze niż Komenda. "Zobaczymy, czy pojawi się u mnie debiutancka trema. Mam nadzieję, że nie, a jeśli już tak, to nie będzie to zbytnio odczuwalne albo przełoży się pozytywnie na mobilizację. Wydaje mi się, że mamy na tyle szeroki zespół, że każdy może dostać szansę i będzie mógł się zaprezentować. Liczę, że każdy z nas czuje się na tyle dobrze, że niezależnie od tego, kto będzie w danym spotkaniu grał, to wyniki będą takie, jakie być powinny" - podkreślił należący do młodego pokolenia kadrowiczów zawodnik. W pierwszej części sezonu u Polaków widoczne były jeszcze czasem kłopoty ze zgraniem. Zdaniem Komendy w poprawie tego stanu rzeczy bardzo pomocne okazało się niedawne dwutygodniowe zgrupowanie w Arłamowie. "Byliśmy tam we dwóch rozgrywających, więc mogliśmy "poczuć" całą drużynę. Graliśmy w wielu konfiguracjach "szóstkowych", więc na pewno pod tym względem jest lepiej niż wcześniej. Jesteśmy na tyle dobrze zgrani, że w ME powinno być dobrze i z każdym kolejnym meczem powinniśmy się rozkręcać" - zapewnił. "Biało-Czerwoni" pierwszy mecz - w Rotterdamie z Estonią - rozegrają w piątek. Poza tym w gr. D zmierzą się z Holandią, Czechami, Czarnogórą i Ukrainą. "Nie ma co oceniać rywali przez pryzmat tego, że nie będą groźni. Każdy zespół może zagrać dobry mecz. To nie są słabe drużyny. Zakwalifikowały się na mistrzostwa, więc trzeba je szanować. Jeśli jednak będziemy grać swoją siatkówkę, to żaden rywal nie jest nam straszny. Trzeba do tego podejść ze spokojem i pełną koncentracją, a wtedy jestem przekonany, że będzie dobrze" - podkreślił zawodnik Resovii. Gdy polscy siatkarze przygotowywali się do ME, to udział w nich brały ich koleżanki po fachu - podopieczne trenera Jacka Nawrockiego zajęły czwarte miejsce. W ostatnich dniach głośniej jest też o koszykarzach, którzy niespodziewanie znaleźli się w "ósemce" mistrzostw globu. "Ja osobiście z dużym zainteresowaniem oglądałem w wolnej chwili ich występy i bardzo mi się podobało, jak obydwie drużyny się zaprezentowały. Szkoda, że koszykarzom nie udało się jednak pokonać Hiszpanii w ćwierćfinale, ale - niezależnie od tego, które miejsce ostatecznie zajmą - "ósemka" to i tak ich wielki sukces. Tak samo siatkarki. Szkoda, że nie stanęły na podium, ale sam awans do "czwórki" to duże osiągnięcie i krok naprzód. Mam nadzieję, że do tych ostatnich sukcesów my dołożymy medal" - zakończył rozgrywający. Agnieszka Niedziałek