Majka przegrał na finiszu sobotniego wyścigu tylko z Belgiem Gregiem van Avermaetem i Duńczykiem Jakobem Fuglsangiem. W poniedziałek wylądował w Warszawie na lotnisku im. Fryderyka Chopina i podkreślił, że to nie jest tylko jego medal. - Zrobiłem to dla chłopaków. Dali z siebie wszystko - postawili na mnie, a ja chciałem to wykończyć. Nie mogłem tego zmarnować. Tak naprawdę ten medal należy do dwóch Michałów, Maćka i mnie. Cała drużyn spisała się rewelacyjnie - powiedział Majka wkrótce po wylądowaniu na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina. Kolarz podkreślił, że trasa wyścigu bardzo mu odpowiadała. - Trasa fajna, cieplutko, a nawet gorąco, duże przewyższenia i trochę kostki. Chyba wystartuje w Paryż-Roubaix tak dobrze mi po tej kostce szło - stwierdził zawodnik, który zaznaczył, że najtrudniejsze były zjazdy, na których dochodziło do wielu wypadków. Na zakręcie jednego z nich przewrócili się jadący przed Majką Włoch Vicenzo Nibali i Kolumbijczyk Sergio Henao. - Przed ostatnim zjazdem przeżegnałem się, bo wiedziałem, że będzie naprawdę szybko. Nie wiem jak udało mi się ominąć leżących zawodników, przeskoczyłem jakiś rower i pomyślałem: o kurcze... jestem sam z przodu - wspominał zawodnik, który na metę usytuowaną na plaży Copacabana dojechał skrajne wyczerpany. - Muszę szczerze powiedzieć, że bardzo się zmęczyłem. Na końcu byłem na krańcowym limicie - dodał pochodzący z małopolskich Zegartowic kolarz. Pytany o swoją przyszłość w zawodowym peletonie, Majka potwierdził, że w ciągu najbliższego tygodnia powinien poinformować, w której grupie będzie występował w kolejnych sezonach - Będę jeździł w takiej drużynie, która da mi szanse na rozwój i bycie liderem. Chcę, aby zespół pomagał mi w realizacji moich planów. Gwarantuję, że będziecie zadowoleni - powiedział kolarz, który w Polsce pozostanie prawdopodobnie do połowy sierpnia, kiedy ma wyjechać do Francji na rozgrywany tam wyścig Tour du Limousin. Wywalczony w sobotę brąz kolarza z Zegartowic był pierwszym medalem dla polskiej ekipy na brazylijskich igrzyskach, a zarazem dziesiątym w historii olimpijskich startów "Biało-czerwonych" w tej dyscyplinie sportu.