Co ciekawe, obie ceremonie nastąpiły niemal po sobie. Najpierw jednymi z bohaterów, w nagrodę za konkurs drużynowy w skokach narciarskich, była czwórka "Biało-Czerwonych", a chwilę później na scenie pojawił się jeden z bohaterów rywalizacji bobslejowych dwójek. Rozpychający załogi Alexander Kopacz, w duecie z kanadyjskim pilotem Justinem Krippsem, sięgnęli po złoty medal olimpijski. Rzeczą nieprawdopodobną był także złoty medal dla drugiej załogi (Niemcy Francesco Friedrich i Thorsten Margis), którzy w czterech ślizgach zanotowali dokładnie taki sam czas! 28-letni Kopacz ma polskie korzenie ze strony obojga rodziców. Mimo że urodził się w Londonie w Kanadzie, to bardzo dobrze włada językiem polskim. Zanim postawił na boba, do którego po raz pierwszy wsiadł w 2013 roku, trenował lekkoatletykę, specjalizując się w pchnięciu kulą. To właśnie trenerzy "królowej sportu" dostrzegli w nim potencjał na dobrego rozpychającego. Pikanterii dodaje fakt, że zawodnik zgłosił się nawet do ówczesnego pilota kadry Dawida Kupczyka, że chciałby rywalizować w "Biało-Czerwonych" barwach. Do tego jednak nie doszło, a Kopacz trafił do kanadyjskiego boba. Z kolei trenowani obecnie przez Kupczyka reprezentanci Czech Dominik Dvorak i Jakub Nosek zajęli 17. miejsce. Wynik znacznie poniżej oczekiwań osiągnął w Pjongczangu nasz duet Mateusz Luty i Krzysztof Tylkowski. Polacy zajęli 24. miejsce w gronie 30 bobslejowych dwójek. AG, MiBi z Pjongczangu