To jedynie kolejny etap przygotowań do styczniowych mistrzostw Europy, ale należy pochwalić naszą drużynę - Polacy zagrali w meczu z Japonią znacznie lepiej niż we wczorajszym spotkaniu z Tunezją i odnieśli zasłużoną, choć minimalną wygraną 28:27. Podopieczni Patryk Rombla popełnili znacznie mniej błędów niż we wczorajszym meczu, dobrze grali z kontry i mieli doskonale grającego, niezwykle skutecznego Michała Daszka, który zdobył aż osiem bramek. W pierwszym dzisiejszym spotkaniu pogromcy Polaków Tunezyjczycy przegrali 28:33 z Holandią, która wczoraj uległa Japonii. Przed ostatnim dniem turnieju wszyscy czterej uczestnicy mają po jednej wygranej i równe szanse na wygraną w 4 Nations Cup. Polacy do tej pory tylko raz w 12 próbach zeszli pokonani w starciu z Japonią i dobrą passę podtrzymali w 13 starciu. W meczu z Jappnią Biało-Czerwoni w znacznym stopniu zmienili skład w porównaniu z wczorajszym spotkaniem z Tunezją (26:30). Po meczu z wicemistrzami Afryki, polski selekcjoner Patryk Rombel zapowiedział, że będzie starał się wyrównywać obciążenia wszystkim powołanym zawodnikom i tak uczynił. W barwach Biało-Czerwonych w protokole zabrakło najlepszych w meczu z Tunezją Przemysława Krajewskiego i Kamila Syprzaka, a dopiero w drugiej połowie ujrzeliśmy rewelacyjnego debiutanta Piotra Jędraszczyk. Piłka ręczna. Polska pokonała Japonię 28:27 Strzelanie zaczęli Japończycy, zaraz wyrównał nasz skrzydłowy Michał Daszek - to jego trzechsetny gol dla barw narodowych. Kapitan poszedł za ciosem i już w pierwszej połowie miał na koncie pięć bramek, łącznie rzucił siedem goli. Początkowo drużyny szły łeb w łeb, wykazując wysoką skutecznością, bramkarze mieli mało okazji do skutecznych interwencji aż selekcjoner Patryk Rombel zdecydował się zmienić Miłosza Wałacha na Adama Morawskiego i to był moment przełomowy tej fazy meczu. W połowie pierwszej połowy było 9:8 dla Japonii. Wówczas Polacy zaczęli robić wreszcie to, czego zabrakło wczoraj z Tunezją, czyli grali z kontrataku - dobrze bronił Morawski, a kontry wykańczał Krzysztof Komarzewski, który trzy razy trafił do siatki w tym okresie. Po karnym Jana Czuwary w 17. minucie Polacy po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 10:9, zaraz Czuwara (na co dzień zawodnik macedońskiego Vardaru Skopje) poprawił do pustej bramki, jego wyczyn powtórzył Daszek i po czterech kolejnych bramkach było 12:9 dla Polski! Większość bramek dla Polski zdobywali skrzydłowi - niecodzienna sytuacja. Daszek przeszedł w późniejszej fazie meczu na prawe rozegranie. Do przerwy gra się wyrównała i ostatecznie nasi zawodnicy schodzili na przerwę z dwubramkową przewagą. Zwłaszcza środkowy fragment pierwszej części meczu w wykonaniu polskiej drużyny mógł się podobać. W 40. minucie goście zbliżyli się na odległość jednej bramki, ale zaraz znów przegrywali czterema, gdy formą i dwiema bramkami błysnął 22-letni Ariel Pietrasik. W 49. minucie był już remis 23:23. W tym fragmencie Polacy nie trafił do siatki przez sześć minut. Niemoc przełamał Dawid Dawydzik. Skuteczność gdzieś zatracił Komarzewski, na sześć i pół minuty przed końcem na prowadzenie wyszli szczypiorniści z kraju Kwitnącej Wiśni po rzucie karnym Hiroki Motoki. Wyrównał Jędraszczyk, co przypłacił kontuzją i zejściem z boiska. Zaraz po raz ósmy dziś do bramki trafił kapitan Daszek. Trwała walka cios za cios, z arcytrudnej pozycji do siatki trafił Maciej Pilitowski, a po chwili po dobrej obronie japońskiego bramkarza, piłkę zebrał wyśmienicie dziś grający Daszek, najlepszy zawodnik tego meczu. Wojnę nerwów wygrali ostatecznie Polacy i jutro zagrają z Holandią o wygraną w turnieju. Zresztą również wygrana w 4 Nations Cup będzie stawką jutrzejszego spotkania Japonii z Tunezją. Zadecyduje różnica bramek. Polska - Japonia 28:27 (15:13) Polska: Miłosz Wałach, Adam Morawski - Michał Daszek 8, Jan Czuwara 4, Krzysztof Komarzewski i Maciej Pilitowski po 3, Ariel Pietrasik, Piotr Jędraszczyk i Dawid Dawydzik po 2, Kacper Adamski, Damian Przytuła, Bartłomiej Bis i Mikołaj Czapliński po 1, Patryk Walczak. Kary: Polska 10 minut - Japonia 14 minut. Maciej Słomiński, ERGO Arena