Zachwycony Wenger, oszołomiony Benitez
"Mamy 20-22 piłkarzy z najwyższej półki. Kiedy jesteś menedżerem, musisz dawać zawodnikom szansę i tym meczem odpowiedzieli wszystkim, że nie potrzebujemy w tym okienku transferowym uzupełniać kadry" - mówił z satysfakcją po meczu w Liverpoolu Arsene Wenger.

"Zawsze wierzyłem, że mamy szansę wygrać ten mecz, ale nie spodziewałem się, że strzelimy aż sześć bramek. Byłem zachwycony naszą ofensywną i płynną grą. Dodatkowo zachowaliśmy spokój, kiedy rywale wyrównali na 1:1 i dalej skutecznie graliśmy swoje" - komplementował swoich podopiecznych Arsene Wenger.
"Kusi mnie bardzo, żeby tych młodych chłopaków wystawić także w meczu półfinałowym z Tottenhamem. Pokonali w wielkim stylu Liverpool, zwyciężyli na wyjeździe Everton, wygrali z West Bromwich i zasłużyli sobie na grę w tym spotkaniu" - podkreślił francuski szkoleniowiec "The Gunners".
"Oni pracują bardzo ciężko każdego dnia i przyszłość klubu jest bardzo obiecująca, jeśli zatrzymamy ich wszystkich razem" - kontynuował Wenger, który wyróżnił także dwójkę bohaterów meczu. Wypożyczony z Realu 25-letni Julio Baptista wbił Jerzemu Dudkowi aż cztery gole (mógł nawet pięć, ale Polak obronił rzut karny Brazylijczyka), natomiast partnerujący mu w linii ataku Jeremy Aliadiere zdobył pierwszego gola i asystował przy dwóch trafieniach popularnego w Hiszpanii "Bestii".
"Wierzyliśmy cały czas w Julio, bo byłem pod wrażeniem jego odporności mentalnej i poświęceniu dla drużyny. Strzelił cztery gole, ale nie zapominajmy jak świetnie zagrał również Aliadiere, bowiem oni w parze spisywali się w przodzie wyśmienicie" - dodał trener Arsenalu.
Minorowy nastrój, co zrozumiałe, panował w obozie Liverpoolu, który doznał w tym sezonie już trzeciej wyraźnej porażki z "Kanonierami" (0:3 w lidze, 1:3 w Pucharze Anglii i teraz 3:6 w Pucharze Ligi - przyp. red.). "To bardzo zły rezultat. Kiedy jesteś menedżerem jesteś po prostu zdenerwowany i musisz o tym zapomnieć, tak szybko jak to możliwe. Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Trudno mi wyjaśnić, to co się stało. Staraliśmy się jak najlepiej potrafimy, ale teraz możemy tylko przeprosić naszych fanów, ponieważ to oni byli najlepsi w tym meczu" - wyznał oszołomiony Rafael Benitez, szkoleniowiec "The Reds".
AFP/INTERIA.PL
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje