O tym sukcesie trąbi cała Polska. Nagle padło pytanie o PZPN. Cios w Kuleszę
Reprezentacja Polski została mistrzem świata w piłce nożnej sześcioosobowej. O tym sukcesie mówi cały kraj. Sukces zauważyli nie tylko kibice, ale również politycy, celebryci i przedstawiciele innych dyscyplin sportowych. Tymczasem selekcjoner Klaudiusz Hirsch wbił szpilkę w Polski Związek Piłki Nożnej oraz samego Cezarego Kuleszę.

Reprezentacja Polski w socca jest jedną z najsilniejszych na świecie i to od wielu lat. Biało - Czerwoni w 2018 i 2019 roku sięgali po wicemistrzostwo świata. Obecny rok należy jednak do nich. Polacy najpierw zdobyli mistrzostwo Europy, a w poniedziałek wywalczyli historyczne mistrzostwo świata. W wielkim finale w Cancun pokonali Meksyk 3:1 i mogli świętować tytuł.
Polacy świętują mistrzostwo świata. Trener dziękuje kibicom i nie tylko
Ojcem sukcesu jest Klaudiusz Hirsch, który pełni rolę selekcjonera polskiej reprezentacji od 2013 roku. - Otrzymaliśmy wiele ciepłych słów, także od postaci ze świata polityki, sportu czy celebryckiego. To dla nas bardzo wartościowe wsparcie, które dodaje nam pewności siebie. Każdy taki sygnał, także od zwykłych kibiców, jest dla nas bardzo ważny - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Cios w PZPN i Cezarego Kuleszę. "Federacja może żałować"
Okazuje się, że nie wszyscy pogratulowali trenerowi i zespołowi sukcesu. Hirsch został zapytany o współpracę z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Odpowiedź była dosadna.
- Czy prezes Cezary Kulesza dzwonił do mnie z gratulacjami? Nie. Może nie ma mojego numeru telefonu? W przeszłości współpracowaliśmy z PZPN-em, ale jakiś czas temu się to skończyło. Myślę, że teraz federacja może żałować, bo w międzyczasie zdobyliśmy i mistrzostwo Europy, i mistrzostwo świata. Na tym nie poprzestaniemy. Przed nami kolejne cele. Mierzymy wysoko - uciął temat.
Selekcjoner podkreślił w rozmowie, że socca w Polsce ciągle raczkuje, ale ma nadzieję, że w przyszłości pójdzie drogą siatkówki.
- Nasz kraj jest stworzony do tego, żeby być potęgą w socce. Wystarczy spojrzeć, ile mamy orlików. Gra na nich mnóstwo chłopaków, którzy z dnia na dzień mogą przebić się do reprezentacji Polski. Całkiem możliwe, że gdzieś tam jest drugi Norbert Jaszczak - zakończył.












