W Legii miarka się przebrała. "Są tragiczni, zderzyli się ze ścianą"
- Zakładam, że w przerwie przyjdzie 4-5 zawodników, kilku odejdzie, koszty od razu pójdą w górę. A na końcu Legia w tym sezonie i tak nic nie zdobędzie - komentuje fatalną sytuację 15-krotnych mistrzów Polski Sylwester Czereszewski, były zawodnik Legii.

Piotr Jawor: Co się dzieje z Legią?
Sylwester Czereszewski, były piłkarz Legii: Gdybym był zwykłym kibicem, to bym kazał wszystkich rozgonić i budować od nowa. Zdobycie mistrzostwa czy Puchar Polski już klubowi nie grozi, a teraz trzeba będzie bronić się przed spadkiem.
Za długo pan siedzi w piłce, żeby wierzyć, że da się wszystko zacząć zupełnie od nowa.
- No jasne, ale powiem szczerze, że sam byłem zwolennikiem sprowadzenia takich zawodników jak Urbański, Piątkowski, czy Szymański. Wydawało mi się, że u nich nie będzie problemu z aklimatyzacją, w końcu z niejednego pieca chleb jedli. I na początku nie wyglądała ta Legia źle, ale później się zaczęło...
Właśnie - co się stało z tą drużyną?
- Nie wiem, dla mnie to wszystko jest kompletnie niezrozumiałe. Każdy klub może mieć chwilę słabości, ale tu jest znacznie gorzej. Nie widać żadnych objawów wyjścia z kryzysu. W takiej sytuacji na ogół zwalnia się dyrektorów i trenerów, ale jednak zawodnicy za mało biorą na siebie odpowiedzialności. Atakujemy wszystkich, ale w pierś muszą się też uderzyć piłkarze.
Najlepiej byłoby, gdyby zawodnicy zarabiali pieniądze głównie za wyniki, ale wtedy wszyscy szukaliby gry np. w Wieczystej.

Czyli chyba trudno znaleźć pomysł na wyjście z kryzysu.
- Przyjdzie Marek Papszun, ale sezon dla Legii i tak już jest stracony, nie mają szans na miejsce w czołówce. Wydano pieniądze, a wygląda na to, że nie będzie większego przychodu. No chyba, że udałoby się coś zarobić w Lidze Konferencji. Na razie jednak dyrektorzy sportowy Legii zderzyli się ze ścianą. Drużyna prezentuje się tragicznie. Przecież np. Arka na wyjeździe zdobyła tylko jeden punkt i zrobiła to właśnie przy Łazienkowskiej. To o czymś świadczy.
Wszyscy teraz walą w Legię jak w bęben, ale nie ma się co dziwić. Przy takich funduszach i kibicach grać tak fatalnie... Nie wiem, jaka będzie reakcja trybun przy Łazienkowskiej. Przypuszczam, że ten zaległy mecz z Piastem [w najbliższą niedzielę] nawet piłkarze Legii woleliby grać na wyjeździe.
Wszyscy teraz walą w Legię jak w bęben, ale nie ma się co dziwić. Przy takich funduszach i kibicach grać tak fatalnie...
Inaki Astiz wydaje się być miłym człowiekiem, ale jako trener kompletnie się nie sprawdza.
- No to może przydałbym się mniej miły trener? Nie mówię, że od razu ma być jak Goncalo Feio, ale po wywiadach wydaje mi się, że Astiz raczej nie ma siły przebicia. Swoją drogą był już asystentem w Legii u kilku trenerów, ale chyba nie jest do końca przygotowany do roli pierwszego szkoleniowca.
Wyobraża pan sobie Legię walczącą o utrzymanie?
- No w sumie już teraz może się okazać, że pod kreską spędzi zimę... Zakładam, że w przerwie przyjdzie 4-5 zawodników, kilku odejdzie, koszty od razu pójdą do góry. A na końcu Legia w tym sezonie i tak nic nie zdobędzie.
I nie zmieni tego przyjście trenera Papszuna?
- Na pewno dla zawodników będzie to duża zmiana, dostaną zastrzyk adrenaliny. Na pewno potrzebny jest trener, który wyznaje zasadę: "Jak z nami nie wiosłujesz, to wypadasz z kajaka". W klubach, gdzie są duże pieniądze, czyli np. w Lechu i Legii, potrzeba szkoleniowca, przed którym zawodnicy będą czuli respekt.
Jeśli jednak Papszun nie zmieni kilku zawodników, to wiosną Legia naprawdę może być zagrożona spadkiem. W tabeli panuje duży ścisk, trzeba być bardzo czujnym. Wiem jedno - gdybym dziś był piłkarzem Legii, to chciałbym, żeby ten rok jak najszybciej się skończył.
Rozmawiał Piotr Jawor












