Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ukojenie znalazła w sklepach

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Po igrzyskach Amerykanka Lolo Jones wróciła do domu. Chciała myślami uciec od olimpijskich wydarzeń. Ukojenie znalazła w ... sklepach. W Pekinie miała zdobyć złoty medal olimpijski w biegu na 100 m przez płotki. Nie stanęła nawet na podium.

/AFP

"Nie mogłam pozbierać się psychicznie. Jak przyjechałam do domu wybrałam się na wielkie zakupy, one zawsze poprawiają humor. Potem musiałam zacząć szukać motywacji. Był właśnie rozgrywany turniej tenisowy US Open. Byłam na meczu Venus Williams. Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Po raz pierwszy wyrwałam się z lekkoatletycznego świata i byłam świadkiem tego, jak walczą sportowcy innych dyscyplin. Zobaczyłam jak stanęły naprzeciwko siebie dwie kobiety, które ze sobą naprawdę walczyły i chciały się pokonać. Całą swoją energię temu poświęcały. To było dla mnie bardzo dobre doświadczenie, które dodało mi siły" - powiedziała PAP "Lori".

Przyleciała do Europy, by wystartować jeszcze cztery razy. Zaczęła od zwycięstwa w Zurychu w mityngu Złotej Ligi. Potem była czwarta w Lozannie, druga w Brukseli i Stuttgarcie.

"Przed biegiem w Lozannie dowiedziałam się, że mój dom jest zagrożony atakiem huraganu. Wisiałam cały czas na telefonie i ciężko było mi się skupić na czymkolwiek innym. Godzinami oglądałam telewizję, która bezpośrednio transmitowała co się dzieje na amerykańskim wybrzeżu. Moja rodzina została nagle odcięta od prądu, musieli stać w wielogodzinnych kolejkach po wodę i żywność. To też była próba charakteru dla mnie. Na szczęście wszystko się już uspokoiło, a ja mogę skupić się na sporcie. Mój dom stoi, panuje w nim trochę bałaganu, ale najważniejsze, że mam dokąd wrócić" - wspomniała Jones.

Mimo drugiego miejsca (12,56) w Światowym Finale Lekkoatletycznym w Stuttgarcie bilans tego sezonu Amerykanka oceniła negatywnie.

"Nie jestem zadowolona z tego sezonu. Co z tego, że mam najlepszy w tym roku wynik na świecie (12,43), skoro nie udało mi się sięgnąć po olimpijskie złoto. To był mój cel i moje marzenie, więc jak mogę się cieszyć? To można porównać z przygotowaniami do klasówki, gdy uczeń solidnie i sumiennie odrabia wszystkie prace domowe, wyrzeka się wielu rzeczy, pracuje czasami ponad program, a gdy dochodzi do sprawdzianu dostaje mierną ocenę. To boli" - powiedziała 26-letnia lekkoatletka, ekonomistka z zawodu.

Halowa mistrzyni świata na 60 m ppł wielokrotnie powtarzała, że najbardziej wzmacniają i mobilizują ją porażki. "Jestem często konfrontowana z tymi słowami. Teraz po igrzyskach tego już nie powiem" - dodała Jones, która nie szuka dla siebie usprawiedliwień i nie zwala niczego na presję.

"Na pewno nie mogę powiedzieć, że w Pekinie zjadła mnie trema. Byłam przygotowana nie tylko fizycznie, ale także mentalnie do tego typu zawodów. Jestem doświadczoną zawodniczką, startowałam już w mistrzostwach świata, w ważnych mityngach, w których rywalizowałam ze wszystkimi moimi konkurentkami. Znam bardzo dobrze swoje ciało i wiedziałam na co mnie stać. W finałowym biegu wszystko szło dobrze do ... dziewiątego płotka".

W Stuttgarcie rozmawiała Marta Pietrewicz

INTERIA.PL/PAP

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje