Ponad siedem miesięcy kibice lekkiej atletyki musieli czekać na powrót Diamentowej Ligi, skupiającej niemal wszystkie gwiazdy biegów, rzutów czy skoków. To nie tylko rywalizacja w tych tradycyjnych konkurencjach, ale w przypadku biegów, często na nietypowych dystansach. Bo na nich czasem łatwiej o rekordowe osiągnięcia, które dodają rangi rywalizacji, dodatkowo bodźcują kibiców czy, co oczywiste, sponsorów. Pierwszy z 15 mityngów odbył się w tę sobotę w Xiamen w Chinach. To nie jest jeszcze okres, w którym lekkoatleci są w szczytowej formie. Ta ma nadejść wczesną jesienią, gdy w Tokio przyjdzie rywalizować o medale mistrzostw świata. Walczył o medale z Haratykiem i Bukowieckim. Polski mistrz Europy zakończył karierę Niemniej jakieś przesłanki, że rekord świata może paść w kwietniu, już były. I ta sztuka udała się w ostatniej konkurencji dnia - biegu panów na 300 metrów przez płotki. Sztuki dokonał Karsten Warholm. Gdy w 2021 roku pobił rekord świata na 300 metrów w Oslo (33.26 s), dwa miesiące później w olimpijskim finale powtórzył ten wyczyn na dystansie 400 metrów (45.94 s). Do dziś to najlepszy rezultat na dystansie jednego okrążenia z płotkami. Diamentowa Liga w Xiamen. Długie oczekiwanie na rekord świata. I stało się, na samym końcu Aby kibice w Xiamen mogli cieszyć się z historycznego wyniku, organizatorzy zawodów wprowadzili do programu dwie "nietypowe" konkurencje. A dokładniej: dwa biegi na nietypowych dystansach. Wiadomo, taki rekord mógł w każdej chwili pobić Armand Duplantis, Szwed jest do tego zdolny bez względu na okoliczności. Rok temu się udało, ale to jego 6.24 m z Xiamen nie przetrwało nawet pół roku. Do dziś pobił go trzykrotnie, najpierw w Paryżu, później w Chorzowie, a niedawno w Clermont-Ferrand. Dziś jednak był daleki od tego, zaliczył 5.92 m, zapewnił sobie triumf w mityngu. A później trzykrotnie strącił 6.01 m. Wielkie nadzieje wiązano tu z biegiem na 1000 metrów pań, wszystko było ustawione pod Faith Kipyegon, która ma już przecież kilka rekordowych wyników w karierze, ze zmaganiami na 1500 metrów włącznie. Mocne tempo w kluczowych momentach nadawała Halimah Nakaayi, na ostatnie kółko Kenijka wbiegała z minimalnym zapasem nad zielonymi światełkami, pokazującymi czas na rekord Swietłany Mastierkowej (2:28.98) sprzed 29 lat. I na samym końcu odrobiny mocy Kipyegon zabrakło, mistrzyni olimpijska z Paryża na 1500 metrów uzyskała 2:29.21. O sześć setnych gorzej od swojej życiówki sprzed pięciu lat z Monaco, o 23 gorzej od wyniku Rosjanki. Został więc na sam koniec Warholm w rywalizacji na 300 metrów. I jemu ta sztuka się udała. Norweg swój ostatni występ zaliczył na początku września zeszłego roku - w Zurychu przegrał bój na 100 metrów z... Duplantisem. Doznał przy tym kontuzji, zakończył sezon. Zimą pokazywał, jak trenuje, m.in. biegając o lodzie. Sezon halowy odpuścił, dziś pokazał wielką moc. Nie jest tajemnicą, że Warholm od początku biegnie piekielnie mocno, nie zawsze to tempo wytrzymuje. Dystans 300 metrów przez płotki to coś idealnie skrojonego pod niego. Dziś zaczął fenomemalnie, prowadził od początku do końca. Na początku dość było był CJ Allen, ale Amerykanin w drugiej połowie dystansu osłabł. Dobrze biegł Brazylijczyk Matheus Lima, trochę zawiódł zaś Kyron McMaster. Ostatnia prosta była już walką Warholma z samym sobą. Wygrał ją, uzyskał czas 33.05 s - aż o 21 setnych lepszy niż w 2021 roku w Oslo. Co tylko może zapowiadać próbę ataku na własnym rekord świata na dystansie pełnego okrążenia.