Rzut młotem i pchnięcie kulą - te dwie techniczne konkurencje w lekkoatletyce dostarczyły ogrom radości w XXI wieku, w męskim wydaniu, bo wielcy mistrzowie, czyli Szymon Ziółkowski i Tomasz Majewski, doczekali się następców. Takich, którzy byli w stanie zdobywać medale i kwalifikować się do finałów największych międzynarodowych rywalizacji. W pchnięciu kulą takim talentem był Jakub Szyszkowski, rocznik 1991, pchający w najlepszym okresie swojej kariery pod 21 metrów. I zapewne dostałby szansę olimpijskiego debiutu, gdyby igrzyska w Tokio, z powodu pandemii, nie zostały przesunięte o rok. 78.14 m mistrzyni olimpijskiej. Zaczyna się pogoń za wynikami Anity Włodarczyk Jakub Szyszkowski, czołowy polski kulomiot w poprzedniej dekadzie, zakończył karierę. 15-krotny medalista mistrzostw Polski W 2013 roku w Tampere Szyszkowski sięgnął po młodzieżowe mistrzostwo Europy, z wynikiem 19.78 m. Nie jest to może wybitne osiągnięcie, ale w pchnięciu kulą sukcesy często odnoszą zawodnicy doświadczeni, grubo po 30-stce. I takie złoto może zapowiadać niezłą sportową przygodę. Polak na szczyt jednak nigdy nie awansował, z tamtego finału udało się to zaś dwóm innym miotaczom. Piąty wtedy w Tampere Czech Tomáš Staněk został nawet halowym mistrzem Europy, zresztą niedawno w Apeldoorn wywalczył już swój piąty krążek, tym razem brązowy, w mistrzostwach kontynentu pod dachem. A z kolei Lukas Weißhaidinger z Austrii, który wówczas nie zakwalifikował się do wąskiego finału, skupił się wyłącznie na rzucie dyskiem, jest w tej specjalności aktualnym wicemistrzem Europy z Rzymu i medalistą olimpijskim z Tokio. Szyszkowski również startował w mistrzostwach Europy czy świata, często brakowało mu naprawdę niewiele, by znaleźć się w finałowej dwunastce. Przykładem choćby czempionat w Londynie w 2017 roku - startujący w grupie A zawodnik Śląska Wrocław w trzeciej próbie uzyskał znakomite 20.54 m, to był tutaj szósty wynik. A w grupie B w ostatniej kolejce 20.55 m, czyli o 1 cm dalej, posłał kulę Konrad Bukowiecki. I to on wszedł do finału z 12. pozycji, a później zajął w nim ósme miejsce. Michał Haratyk skończył zaś piąty, z takim samym wynikiem jak Staněk. Szyszkowski zdobył za to medale w mistrzostwach Polski - osiem na stadionie i siedem w hali. W tym dwa złote, w 2013 i 2015 roku, w Spale i Toruniu. Ostatni start zaliczył zaś pod koniec czerwca zeszłego roku w Bydgoszczy. Pchnął 18.55 m, wystarczyło to do piątej lokaty w mistrzostwach kraju. Rekord życiowy Szyszkowskiego to 20.99 m, uzyskane w maju 2019 roku w zawodach w Łodzi. Zarazem jest to siódmy wynik w polskich tabelach historycznych. W latach 2013-22, czyli w dziesięciu sezonach, tylko raz nie udało mu się uzyskać choć jednego rzutu na ponad 20 metrów (2016). - Pchnięcie kulą to w 40 procentach siła, w 40 procentach technika, ale te talent i psychika, by te swoje umiejętności umieć sprzedać na zawodach - mówił Szyszkowski cztery lata temu na kanale Wing Tsun Poland, na youtube. I podkreślał, że kiedyś Pradze udało mu się pokonać Joego Kovacsa (Polak pchnął 20.68 m), a w memoriale Kamili Skolimowskiej - Christiana Cantwella. A to byli mistrzowie świata. Swojego rekordu Szyszkowski już nie poprawi, bo jak poinformował Tomasz Spodenkiewicz, prowadzący na platformie x profil Athletics News, 33-latek zakończył karierę.