Piotr Lisek wyszedł przed szereg w środowisku lekkoatletycznym i postanowił zmienić coś w swoim życiu. Zawodnik, który kilka miesięcy temu rywalizował na mistrzostwach świata w Budapeszcie z Orzełkiem na piersi, po powrocie do kraju ogłosił, że zamierza wejść do oktagonu. Decyzja tyczkarza wywołała ogromne poruszenie w mediach społecznościowych. Nie wszyscy z optymizmem podeszli do tego pomysłu, toteż sam zainteresowany musiał tłumaczyć się, że wciąż pozostaje czynnym lekkoatletą i przygotowuje się do zawodów lekkoatletycznych. "Zdawałem sobie sprawę z podziału kibiców, opinie ludzi i często niezrozumienie. Mam zamiar przeżyć dobrą przygodę, a może moim Lisim stylem być kimś, kto wniesie coś pozytywnego w świat freaków. Temat kontuzji, oczywiście jestem na niego narażony, ale kto widział trening skoku o tyczce ten wie ze takie komentarze idealnie pasują również i do moich codziennych zajęć" - napisał na portalu X (dawniej Twitter). Sportowiec swój debiut w MMA miał 29 września w szczecińskiej hali Netto Arena. Pierwszym rywalem tyczkarza był Dariusz "Daro Lew" Kaźmierczuk, który dość szybko przekonał się o sile medalisty mistrzostw świata, bowiem po nieco ponad minucie sędzia ogłosił nokaut techniczny. Adrianna Sułek odsłoniła ciążowy brzuszek. "Wakacje w dwupaku" Piotr Lisek wysłał fanom ważną wiadomość. Postawił sprawę jasno Okazuje się, że udział w MMA nie był jedyną zmianą w życiu 31-latka, bowiem po walce sportowiec wyznał, że skupia się teraz na przygotowaniach do igrzysk olimpijskich i czeka również z rodziną na narodziny drugiego dziecka. "To jest przygoda. Mówcie w komentarzach, co chcecie - ja nadal będę robił swoje. Jadę na mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, igrzyska olimpijskie (...) Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, będzie to fajna zajawka i odskocznia od tego, co robię przez tyle lat - mówił zawodnik w rozmowie z "Super Expressem". Teraz jednak Lisek ma na głowie inne sprawy. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zabrał się za medialną działalność lekkoatlety, który w ostatnim czasie nieprawidłowo oznaczał materiały reklamowe na swoim Instagramie. 31-latek zwrócił się z przeprosinami do internautów. "Rozumiem też UOKiK i szanuje ich prace, dlatego uznałem, że kara jest adekwatna do naruszenia przepisów (choć zaznaczmy, że nie było ich, kiedy zaczynałem swoje pierwsze współprace, a proces ich tworzenia toczył się równo z moją sprawą). Ten organ jest potrzebny, bo plaga scam-u powinna zostać ukrócona, a firmy, które praktycznie mają monopol w swojej branży, nie mogą łupić swoich klientów. Pozostaje mi przeprosić Was i zwrócić oczy UOKiK w stronę problemu, a nie rozgłosu medialnego" - dodał lekkoatleta. Dramat polskiego mistrza Europy. Prosi o pomoc. "To moja ostatnia szansa"