Piotr Lisek, trzykrotny medalista lekkoatletycznych mistrzostw świata i aktualny rekordzistka Polski w skoku o tyczce (6,02 m), miał w tym roku jeden z najbardziej udanych sezonów w ostatnich latach. W Stambule został halowym wicemistrzem Europy. Wystąpił też w finale mistrzostw świata w Budapeszcie, w którym zajął dziewiąte miejsce. Znowu zaczął skakać wysoko. Lisek przyznał po tych zawodach w rozmowie z dziennikarzami, że musi znowu wprowadzić odrobinę szaleństwa do treningów, by się odmłodzić. To ma być jego sposób na powrót do wysokiego skakania. Robert Karaś rzucił wyzwanie Marcinowi Lewandowskiemu. Błyskawiczna odpowiedź. "Mówisz masz" Sensacja. Piotr Lisek wchodzi do klatki I teraz już wiemy, co to będzie za szaleństwo. A jest ono rzeczywiście niebywałe. Lisek powalczy 29 września w Szczecinie na gali FAME MMA Friday Arena. Jego rywalem będzie blisko 50-letni Dariusz "Daro Lew" Kaźmierczuk. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Teraz już wiem, o co chodziło panu z tym szaleństwem, ale przyznam, że pierwsze pomyślałem właśnie o walkach w oktagonie? Piotr Lisek: - Ta propozycja rzeczywiście wisiała od jakiegoś czasu. Nigdy jakoś nie myślałem o tym poważnie, bo przecież wciąż jestem czynnym sportowcem. I od razu zaznaczam, że nie rezygnuję ze sportu. Jestem gościem od zadań specjalnych, a lekkoatletyka i skok o tyczce to jest całe moje życie i jeszcze długo będzie. Miałem pójść na jogę i trochę się porozciągać, ale ona kompletnie mi nie leżała. Była dla mnie trochę za nudna. Dla mnie walka w FAME MMA to będzie wyzwanie. Nie ukrywam, że złapałem bakcyla. Od dawna pan trenuje pod tę walkę? - W porównaniu z tym, co robię ze swoją karierą i swoim życiem dotychczas to była ledwie zabawa, a nie treningi. Dopiero jak dotarło do mojej głowy, że to może być dla mnie niezła odskocznia na chwilę, to zabrałem się za poważne treningi. Jestem już po sezonie lekkoatletycznym i mogę teraz się temu w pełni podporządkować. Dla mnie to jest świetna zabawa. Podkreślam jeszcze raz, że dla mnie kariera lekkoatletyczna jest najważniejsza, a celem są igrzyska olimpijskie i to nawet też te w Los Angeles w 2028 roku. Dla mnie występ w FAME MMA ma być tylko przygodą. I pewnie niewiele osób w to uwierzy, ale nie jest ona podyktowana pieniędzmi, choć to też jest w pewnym sensie motywacja. To dla mnie odskocznia od lekkoatletycznego świata. Czuję taką zwariowaną, lisią zajawkę. Do walki zostało niewiele czasu. - To prawda. I czasu na przygotowanie nie ma zbyt wiele. Gdyby to była gala z udziałem profesjonalnych fighterów, to bęcki byłyby murowane. Postaram się jednak przygotować jak najlepiej. Nie ukrywam jednak, że ruchy na treningach są zupełnie inne od tych, jakie wykonuję w lekkoatletycznym treningu. Choć jestem sportowcem, to o niczym nie świadczy, bo moja wydolność... Trener jak wziął mnie na matę, to przejechał mną jak mokrą ścierą po niej. To jest jednak całkiem inny wysiłek. Myślę jednak, że to mi się przyda do skoku o tyczce. W październiku spodziewacie się z żoną z dziecka. Małżonka nie miała nic przeciwko temu występowi? - Ola powiedziała: Piotr, gdyby nie to, że boję się o twoje zdrowie i o to, jaki będziesz miał później PR, to tak naprawdę to jest stworzone dla ciebie. Będziesz się tam czuł, jak ryba w wodzie i mam nadzieję, że nie otłuką cię tam za bardzo. Pewnie, znając życie i patrząc na to, ile mam czasu na przygotowanie, to jednak chyba otłuką. Myślę jednak, że jestem tą osobą, która ma ocieplić wizerunek freak fightowych federacji i mam nadzieję, że to mi się uda. PZLA nie był zachwycony. Piotr Lisek nie zawsze był grzeczny Jak na ten "wybryk" zareagował Polski Związki Lekkiej Atletyki? - Oczywiście poinformowałem PZLA o tym, że będę walczył na gali FAME MMA. Jak się można domyślać, nie byli zachwyceni moim pomysłem. Rozumieją też jednak, że to jest zajęcie poza sezonem, a zatem w moim czasie wolnym. To jest mój prywatny czas. I na pewno nie będzie też tak, że pojadę na zgrupowanie przed kolejnym sezonem i będę trenował sztuki walki. Absolutnie. Zostaję cały czas lekkoatletą, który ma cel - igrzyska olimpijskie w Paryżu. Muszę złapać jednak trochę oddechu od świata lekkoatletycznego. Czy to zrozumie PZLA? Mam nadzieję, że tak. Znają mnie i wiedzą też doskonale, czym jest skok o tyczce. W tej konkurencji nie można być do końca normalnym, żeby to robić. Mówił pan o tym, że to nie pieniądze były decydującym czynnikiem, bo zaważyła chęć sprawdzenia się. Nie będę pytał o kwoty, ale za tę walkę weźmie pan najwyższą wypłatę w karierze? - To nie będzie najwyższa wypłata w karierze, ale pieniądze są godne. Nie myślę jednak o tym. Kiedy zaczęliśmy już prowadzić rozmowy na poważnie, to bardziej niż na pieniądzach, skupiłem się na tym, czy to na pewno jest dla mnie droga. Uznałem, że to wyzwanie jest dla mnie na tyle atrakcyjne, że udział w czymś takim jest już dla mnie zapłatą. Nie będę też jednak udawał, że za tym wszystkim nie idą w ogóle pieniądze. Początkowo, kiedy padła propozycja walki, uznał pan to za żart? - Początkowo to każdy z nas mówi sobie, że chętnie poszedłby na taką walkę i rozłożył wszystkich na łopatki. Kiedy jednak padła realna propozycja i pojawiła się na stole, to zaczęło się inne myślenie. Nie jest już jak w filmie. Pojawiły się wątpliwości i pytania. Poszedłem na pierwszy trening i była niezła jazda. Nic nie umiałem. Teraz jest już jednak nieco inaczej. Kiedy bił się pan ostatni raz? - Miałem chyba 17 albo 18 lat. Kiedyś nie byłem tak grzeczny, jak teraz (śmiech). Podpisał pan dłuższy kontrakt z FAME MMA czy tylko na jedną walkę? - To jest dłuższy kontrakt, ale tylko dlatego, że jest to raczej zabezpieczenie z ich strony, bym nigdzie indziej nie poszedł. Cieszę się, że właściciele federacji doceniają to, że jestem profesjonalnym sportowcem z innej dyscypliny sportu i moje walki będą odbywały się w czasie, kiedy nie będzie to kolidowało z moimi lekkoatletycznymi treningami. Ostatnio wypowiadał się pan na temat Roberta Karasia, więc myślałem, że to może z nim będzie walka? - Nie ta waga. A co do wypowiedzi na jego temat? Było to niefortunne. Ogólnie szanuję Roberta Karasia jako sportowca. Dziesięciokrotny Iron Man to jednak jest niesamowity wyczyn. Szkoda tylko, że był taki finisz tej sprawy. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Tomasz Adamek zawalczy we freak fightach? Jego słowa dają do myślenia