Przed startem, przy prezentacji zawodników Amerykanin Noah Lyles ryczał jak lew. To on był obok Christiana Colemana wielkim faworytem. Obaj mieli najlepszy czas w tym roku na świecie - 6,43 sek. I choćby z tego względu zapowiadało się pasjonujące widowisko. Największa sensacja w HMŚ, wymalowała nawet powieki dla Ukrainy. I nie ma złota Co za pogoń Noaha Lylesa. Christian Coleman wytrzymał presję Coleman wyszedł fantastycznie z bloków. Najlepiej w całej stawce. Wiadomo było, że jeśli nie popełni błędu w tym elemencie, to może być nie do pokonania. I tak się stało. Wytrzymał presję. Lyles został wyraźnie w blokach, ale na dystansie pędził tak, jakby zaraz chciał dopaść ofiarę. Nie wystarczyło jednak metrów. Na mecie zameldował się 0,03 sek. za Colemanem. Po raz ostatni Amerykanie zakończyli HMŚ dubletem na 60 metrów w 2001 roku. Zarówno Lyles, jak i Coleman byli wówczas przedszkolakami. Po brązowy medal sięgnął Jamajczyk Ackeem Blake - 6,46 sek. Ta trójka była wyraźnie szybsza od reszty stawki. Już w eliminacjach z rywalizacji odpadł mistrz Europy z Belgradu Włoch Samuele Ceccarelli, który miał dopiero 33. wynik - 6,77 sek. Polacy nie startowali.