Eliminacje rzutu młotem zaplanowano już na sobotę na godz. 3.30 czasu warszawskiego, a kwalifikacyjną odległością jest 77 metrów. - W sobotę chodzi o to, by osiągnąć wymaganą odległość. To nie jest już teraz moje maksimum. Nie muszę rzucać mocno, by znaleźć się w finale, dlatego jestem w miarę spokojny - powiedział. Fajdek, jako obrońca tytułu i lider światowych tabel mierzy bardzo wysoko. - Oczywiście, że będę zawiedziony, jak nie zdobędę złota. Po igrzyskach w Londynie powiedziałem sobie, że chcę zdobyć dziesięć medali w siedem lat. Jakiego koloru, mnie nie interesuje. W tym roku nie mam wyboru i nawet jak bym chciał skłamać, to wiadomo, że celem jest wyłącznie złoto i obrona tytułu - zaznaczył. I faktycznie. Każde inne miejsce na podium to będzie spory zawód. Podopieczny Czesława Cybulskiego jako jedyny przekroczył granicę 80 metrów, a 9 sierpnia w Memoriale Janusza Kusocińskiego w Szczecinie poprawił rekord Polski na 83,93. - Teraz to kwestia poukładania sobie wszystkie w głowie. Gdyby faworyci wygrywali, medale przysyłaliby do domu. A prawda jest taka, że trzeba je wywalczyć. Bardzo dobrze się czuję i wiem, że na wiele mnie stać. Czy na kolejny rekord Polski? Nie przyjechałem tu po konkretny wynik, a po medal - podkreślił. Po raz pierwszy zdarza się także, że młociarze mają konkursy dzień po dniu. W sobotę eliminacje, a w niedzielę finał. - Nie wiem, jak na to zareaguję, bo nigdy jeszcze tak nie startowałem. Fakt jest taki, że już nie mogłem się doczekać tych zawodów. Ostatnie trzy tygodnie to była męka - przyznał wicemistrz Europy z Zurychu. Nie boi się, że mógłby się powtórzyć scenariusz z londyńskich igrzysk, gdzie w eliminacjach trzykrotnie spalił i nie dostał się do finału. - To jest tak, jak z pisaniem artykułów po studiach dziennikarskich. Pierwszy tekst jest zawsze wtopą. Z biegiem lat nabieramy doświadczenia i wiemy co pisać, a co nie. Tak samo jest z młotem. Teraz wiem, jak rzucać, a jak nie - porównał Fajdek. Liderowi światowych tabel nie przeszkadza nawet upał, panujący w stolicy Chin. - Przećwiczyliśmy to w Spale. Na dworze było 38 stopni i więcej, a w pokoju 29. To było znacznie większym utrudnieniem niż sam pobyt tutaj. Jak pojechaliśmy na stadion, połowa ludzi dyszała, a mi się wydawało, że jest świeżutko - przyznał. Nie ma też problemów z budzeniem się, mimo że słynie z tego, że lubi pospać. - O 6.30 wstaję bez budzika, poranne wstawanie nie sprawi mi problemu - podkreślił. Wprawdzie Fajdek marzy o poprawieniu rekordu świata, który od 1986 roku należy do reprezentanta ZSRR Jurija Siedycha - 86,74, ale to zostawia sobie na lata po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. - Teraz w treningu nie chcę kombinować. Poziom rzutu młotem na świecie pozwala mi na to, by skupić się na utrzymywaniu zdrowia, a nie robieniu progresu. Chcę zdobyć medal igrzysk, bo to jest najważniejsze dla każdego sportowca. Później można już ryzykować i zrobić wszystko, by zbliżyć się do rekordu lub uświadomić sobie, że to się nie uda - podkreślił. W eliminacjach rzutu młotem wystartuje także Wojciech Nowicki (Podlasie Białystok). Drugi z Polaków wystąpi w grupie B, która rywalizację rozpocznie o 4.55. Finał zaplanowano na niedzielę na 12.30.