Lekkoatletyczne MŚ: Medal Nowickiego. VAR pomaga w lekkiej atletyce
- To był ewidentny błąd sędziowski i podjęta decyzja, kogokolwiek by dotyczyła, była decyzją słuszną - tłumaczy Interii Filip Moterski, przewodniczący Centralnego Kolegium Sędziów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. W nocy ze środy na czwartek po proteście polskiej ekipy jury sędziowskie podjęło decyzję o tym, że brązowy medal mistrzostw świata w rzucie młotem należał się Wojciechowi Nowickiemu.

Po zakończeniu konkursu Nowicki gratulował świetnego występu Pawłowi Fajdkowi, który został mistrzem świata. Sam był niezadowolony, zajął dopiero czwarte miejsce. Jako lider rankingu IAAF liczył na medal.
W nocy okazało się, że Nowicki stanie na podium podczas czwartkowej dekoracji. Protest wniesiony przez wiceprezesa PZLA Tomasza Majewskiego i dyrektora sportowego Krzysztofa Kęckiego został pozytywnie rozpatrzony. Trzeci w konkursie Węgier Bence Halasz w pierwszej próbie nastąpił stopą na koło, czyli spalił rzut. Ponieważ Halasz właśnie wtedy uzyskał wynik (78,18) gwarantujący mu brąz, wypaczyło to rezultaty zawodów.
"Jury Odwoławcze spotkało się i po zapoznaniu się z nagraniem doszło do wniosku, że nieprawidłowości w prowadzeniu zawodów były niekorzystne dla polskiego sportowca Wojciecha Nowickiego" - głosi oficjalny komunikat jury, które zdecydowało o przyznaniu dwóch brązowych medali, bo Halasz "nie miał możliwości poprawy rzutu".
Brązu dla Węgra nie powinno być
Czy można mówić, że Polak otrzymał medal przy "zielonym stoliku"? Zdecydowanie nie. W lekkiej atletyce już od dawna istnieje procedura weryfikacji wideo. Po raz pierwszy została zastosowana w Polsce podczas halowych mistrzostw świata w Sopocie w 2014 roku. Działa więc dłużej niż w piłce nożnej.
IAAF stopniowo udoskonalał metodę. Najpierw brał pod uwagę jedynie zapis z oficjalnych transmisji telewizyjnych. Ale rodziło to wiele nieporozumień, ponieważ obraz z różnych kamer można interpretować na różne sposoby, jest wiele transmisji. Ponadto trenerzy nagrywają występy swoich zawodników własnymi kamerami, tabletami i często się zdarzało, że wtedy wychwytywali błędy sędziowskie. podobne do tych, jakie przydarzył się podczas środowego konkursu rzutu młotem.
IAAF obecnie uwzględnia więc również materiały przesłane przez krajowe federacje. - Na zawodach często spotykam kolegów z innych federacji (tzn. sędziów - przyp. ok), którzy zajmują się wyłącznie interpretacją wideo i składaniem protestów. Trochę to jest niezgodne z duchem sportu, ale to się często zdarza - opowiada Moterski.
W Katarze Polacy złożyli jednak protest po otrzymaniu informacji od swojego informatora na podstawie zapisu transmisji telewizyjnej. - Nie ma żadnych wątpliwości, że próba Węgra była spalona. Nie pokusiłbym się, żeby przyznać dwa brązowe medale. Pierwsza próba zawodnika z Węgier powinna zostać unieważniona. Pojawił się argument, że gdyby wiedział o tym, mógł się poprawić. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że zawodnicy, którzy przystępują do konkursu finałowego, każdą próbę traktują maksymalnie poważnie - twierdzi szef sędziów w PZLA.
Kolejna wpadka organizatorów
Wygląda więc, że w konkursie rzutu młotem doszło do kolejnej wpadki organizatorów. Błąd popełnili sędziowie. Mieli narzędzia, by wychwycić spaloną próbę, nie zrobili tego. Nawet lekkoatletyczny VAR - podobnie jak piłkarski - jest zależny od człowieka, jego wiedzy i doświadczenia.
- Zawsze ważną rolę ocenia doświadczenie oceniającego sędziego. Technologia nigdy nie zastąpi człowieka. Trzeba odpowiednio interpretować próbę zawodnika, szczególnie w tak dynamicznych konkurencjach jak pchnięcie kulą, rzut młotem, gdzie w kole w ciągu ułamków sekundy dzieje się tak wiele. Trzeba mieć wyrobione oko, by podjąć właściwą decyzję - mówi Moterski.
Szef polskich sędziów uważa, że problemem jest właśnie niska jakość lokalnych sędziów. Podczas gdy w Polsce sędziowie uczestniczą w kilkunastu, kilkudziesięciu zawodach lekkoatletycznych rocznie (w Polsce w sezonie odbywa się około 300 zawodów), w takich krajach jak Katar - w zaledwie kilku. A to w przeważającej mierze lokalni sędziowie pilnują konkursów na mistrzostwach świata w Dosze. Międzynarodowych sędziów jest niewielu. - Przy rozpatrywaniu aplikacji na przyznanie organizacji mistrzostw świata IAAF nie wziął aspektu sędziowskiego pod uwagę, a - jak widać - to bardzo ważna sprawa - przekonuje Moterski.
Olgierd Kwiatkowski








