Między żartem primaaprilisowym a brzegiem absurdu
1 kwietnia, wiadomo, każdy kto się liczy w tej branży, obowiązkowo musi wypuścić w świat brednię o nazwie Prima Aprilis. Zapraszam do wyboru najbardziej nietrafionego żartu primaaprilisowego!

Żyjemy w czasach, gdy co drugie zagranie sowicie opłacanego piłkarza w lidze, nie mówiąc o ich wypowiedziach, zakrawa na kiepski, nie tylko primaaprilisowy żart. Jeszcze niższy poziom prezentują choćby dowódcy piłkarskich dołów, którzy zarzucają Bońkowi m.in. to, że poprawił wizerunek polskiej piłki (wiadomo, gdy beton kruszeje, jeden czy drugi układ może runąć).
Czasem mam wrażenie, że rzeczywistość naszej Ekstraklasy zakrawa na żart - wspaniała oprawa, transmisje na światowym poziomie w większości marnej kopaniny (np. "hit" Legia - Lech). Dlatego z wielką rezerwą podchodzę do tego, co wymyślą PR-owcy, bądź szefowie newsroomów na 1 kwietnia.
Dobrze by było, abyśmy u progu tego miesiąca nie zapominali, że Prima Aprilis ma rację bytu tylko wtedy, gdy jest zabawny i na tyle realny, że zdecydowana większość odbiorców w niego uwierzy.
Przeglądnąłem, co świat niesie nam dzisiaj i załamałem ręce. Pewna telewizja ogłosiła, że oto Polska w miejsce Japonii jedzie na mundial do Brazylii. Na końcu tej wiadomości zabrakło tylko planszy "śmiech", znanej z programów talk-show, bo to przynajmniej wymusiłoby żądaną przez autora tej bredni (nie mylić z żartem) wesołość.
Na moim koncie na Twitterze zapytałem odbiorców, czy znają jakiś bardziej żenujący żart.
P.T. odpowiedział znalezionym gdzieś w sieci hasłem: "Greń zastąpi Bońka na stanowisku prezesa PZPN". Trzeba przyznać, że kogoś musiał przycisnąć brak weny.
Firma produkująca napoje zakazane m.in. w Norwegii w związku z zawartością tauryny (zagęszcza krew, a to wywołuje m.in. wylewy krwi do mózgu) zaproponowała żart wysokiej próby: Adam Małysz w roli taksówkarza obwożącego klientów po Warszawie.
Pomijam fakt, że w filmiku nie ma ani za grosz autentyczności, najwyraźniej z góry określone w scenariuszu role klepią bezmyślnie zatrudnieni do tego najemnicy (aktorzy?). Pomijam również to, że z uwagi na szacunek wobec mistrza warto by go zatrudnić do nieco bardziej wyszukanego pomysłu. Najgorszy w tym był fakt, że nad zabawą górę wzięła "komercha": oto mistrz Małysz w drugiej części filmiku nie jedzie taksówką, jakich tysiące na ulicach stolicy, tylko wozem terenowym z reklamami sponsorów. W pierwszej części, gdy prowadzi zwykłą sieciówkę, klientka przypadkowo nie ma portfela.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie taki Prima Aprilis wywołuje opad rąk, a nie szczęki.
Cracovia ogłosiła, że Adam Marciniak startuje do Europarlamentu. Rosjanie skomentowaliby to tak: "Ni smieszno, ni straszno".
Oficjalny profil Polskiego Związku Hokeja na Lodzie zapowiedział:
"W ramach NHL PREMIERE - EUROPE TOUR tuż po zakończeniu sezonu NHL zespoły najlepszej ligi świata odwiedzą Europę, gdzie rozegrają mecze pokazowe. St Louis Blues rozegra cztery mecze na Słowacji, NY Rangers oraz Boston Bruins zawitają w Sztokholmie, a Washington Capitals pojawią się na lodowiskach w Czechach i Polsce (Tychy)."
Gdyby wymyślono chociaż, że NHL trafi do dużego "Spodka" (10 tys. widzów), czy Areny Kraków (15 tys. ludzi), a nie hali wielkości treningowych w USA i Kanadzie, jakoś byśmy to przełknęli. Jeśli chodzi o PZHL, to najlepszym żartem byłoby zdanie: "Polski związek znowu jest wypłacalny i nie zalega nikomu", wobec długów wobec klubów (np. Naprzód Janów), hokeistów i trenerów reprezentacji Polski. Panowie z PZHL-u - szukajcie sponsorów, a nie ściągajcie wirtualnie NHL do Polski.
Jestem zwolennikiem takiej taktyki: stosujmy żarty co dwa-trzy lata, bo jeśli z uporem maniaka będziemy nimi emanować każdego 1 kwietnia, osiągniemy tyle, że ludzie będą omijali media szerokim łukiem tego dnia.
Który żart primaaprilisowy uważasz na najgorszy?
Najwięcej pracy w przygotowaniu zabawy na Prima Aprilis powinniśmy poświęcić na burzę mózgów - wymyślenie fajnego żartu, a nie realizowanie z nakładem Bóg wie jakiej pracy pierwszego z brzegu pomysłu.
Nie chcę, aby zabrzmiało to na opowieść w stylu "za moich czasów ....", ale podam Wam przykład trafionego żartu. Z fotoreporterem Adamem Golcem udało nam się wymyślić w "GW" taką oto historię: przed arcy ważnym meczem Wisły w Europie (Lazio, Schalke, Parma, czy klub w tym stylu) kretowiska z Błoń nałożyliśmy na murawę stadionu przy Reymonta. Dyrektor Wisły Marek Gorączko (dziś już ś.p.) o mały włos nie dostał zawału serca i sprintem wybiegł ze swego gabinetu na trybunę starego jeszcze stadionu i długo porównywał to co widzi w gazecie, z jakże weselszą i spokojniejszą rzeczywistością. Na szczęście dla niego, telefonu z Myślenic nie było ("Gorączko, co wy tam z tą trawą wyprawiacie!").
Dobry żart powinien być błyskotliwy, a nie może być niesmaczny. Ciekaw jestem Waszego rankingu na najbardziej chybiony Prima Aprilis. Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje