W normalnych warunkach, po takim występie reprezentacji i osiągniętym wyniku na mundialu można by się zastanawiać i dyskutować czy po zrealizowaniu postawionych wcześniej celów trener zasługuje na szansę dalszej pracy, czy jednak styl go dyskwalifikuje. Można by rozważać, czy po prawie roku pracy i zdobytym w tym czasie doświadczeniu szkoleniowiec wyciągnie wnioski, zmieni swój styl i wyciśnie coś więcej z tej drużyny, czy jednak lepiej zacząć nowy rozdział. Ale w przypadku kadencji Czesława Michniewicza piłka zeszła na dalszy plan. Już nawet ten archaiczny styl, zaprezentowany przez Biało-Czerwonych w Katarze nie razi tak, jak ten cały bałagan, niedomówienia i kontrowersje związane ze sprawami około piłkarskimi. Zwłoka w podejmowaniu decyzji o jego przyszłości nie działałaby na korzyść ani PZPN, ani tym bardziej Michniewicza, bo z dnia na dzień kolejne wypadające z szafy trupy i kolejne wywiady selekcjonera tylko go wizerunkowo pogrążały. Niestety okazało się, że kreatywność, fantazja, to cechy, którymi ten trener wykazuje się wszędzie, tylko nie na boisku. Poza szatnią, poza boiskiem ma niewątpliwie ogromną siłę przebicia, jednak gdy trzeba przygotować taktykę zespołu na dany mecz - tutaj od lat wykazywał się konsekwencją i sukcesywnie zabijał chęć oglądania gry drużyn pod jego wodzą, czy to reprezentacji U-21, Legii, czy tej najważniejszej narodowej drużyny. Dziwię się tylko, że nie znalazł się nikt, kto próbowałby wcześniej zatrzymać tę przybierającą coraz większe rozmiary kulę śniegową - ani ludzie z PZPN (prezes czy dyrektor sportowy), ani jego współpracownicy. Cechą dobrego trenera jest to, że z grupy średnich piłkarzy potrafi zrobić dobry lub nawet bardzo dobry zespół. Natomiast nasz zespół, z kilkoma piłkarzami światowej klasy, przez te jedenaście miesięcy w ogóle się nie rozwinął. A wręcz się zwinął, bo zrobić z czołowego napastnika świata defensywnego pomocnika - to jest wręcz niepojęte. Niestety ten minimalizm, asekuranctwo, z których to cech zasłynęła w Katarze nasza reprezentacja, są pokłosiem tego, jak wygląda nasza ekstraklasa. Brak wiary w sukces, narzekanie na konieczność gry w rundach wstępnych europejskich pucharów i w związku z tym na kumulację meczów, co rozbija przygotowania do sezonu - to nasz klubowy chleb powszedni. Czesław Michniewicz w ten obraz doskonale się wpisał i nie potrafił wznieść się ponad. Teraz czekamy na decyzję Cezarego Kuleszy kto przejmie schedę po odchodzącym selekcjonerze. Mówi się, że związek jest w stanie wydawać nawet 2,5 mln euro rocznie. Wydaje mi się, że aby przejść przez eliminacje EURO 2024, w których zmierzymy się z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi, nie trzeba wydawać aż takich kwot. Zwłaszcza, że za te pieniądze nie da się znaleźć nikogo z najwyższej półki. I nie ulegajmy złudzeniu, że jesteśmy łakomym kąskiem dla topowych trenerów. Nawet najlepszy z pracujących obecnie szkoleniowców Ekstraklasy, Marek Papszun, woli zrealizować założone cele i osiągnąć mistrzostwo Polski z Rakowem, aniżeli przejmować kadrę. Pieniądze wszystkiego nie załatwią. A to, czego potrzebujemy w tej chwili, to solidnego trenera, który skupi się na sprawach sportowych, który będzie cieszył się respektem wśród zawodników i zdoła wykrzesać wśród nich entuzjazm do gry w drużynie narodowej.