Obaj pięściarze są u schyłku kariery i podkreślają, że do ponownego wejścia między liny zmusi ich tylko duży pojedynek. Froch czeka na Julio Cesara Chaveza Jr., Hopkins zaś wspomina o Giennadiju Gołowkinie i właśnie Brytyjczyku. Dla tego ostatniego starcie z Amerykaninem nie byłoby jednak szczególną motywacją. - Hopkins ma 50 lat, jest legendą, a ja byłbym na straconej pozycji, nie mógłbym w tej sytuacji wygrać. Ludzie oczekiwaliby zwycięstwa i gdybym je odniósł, mówiono by, że pokonałem 50-letniego faceta. Gdybym natomiast przegrał, pytaliby: "co się dzieje? Pokonał cię stary facet". To byłoby traumatyczne przeżycie - powiedział zawodnik z Nottingham. Froch oczywiście wierzy, że nie musiałby przez to przechodzić, bo pokonałby "Kosmitę", którego szanuje i docenia jego niebywałe osiągnięcia. - To niesamowite, co on wyprawia. Miał już prawie pięćdziesiątkę, a nadal zdobywał tytuły. Ostatnio przegrał, ale nadal trzeba się z nim liczyć, to niebezpieczny rywal. Mimo wszystko walka z nim za bardzo mnie nie ekscytuje - stwierdził.