Owieczkin gwiazdą numeru magazynu "GQ"
Jeden z najlepszych hokeistów ligi NHL Rosjanin Aleksander Owieczkin będzie gwiazdą listopadowego numeru magazynu "GQ". Oprócz sesji zdjęciowej na ulicach Moskwy można będzie w nim znaleźć długi artykuł z licznymi wypowiedziami napastnika Washington Capitals.

- Moskwa jest wielkim miastem, w którym życie toczy się w nerwowym rytmie, bo ciągle gdzieś się coś dzieje. To zupełne przeciwieństwo Waszyngtonu, który jest cichy, spokojny i ma bardzo rodzinny charakter - twierdzi 25-letni hokeista.
Tytuł tekstu "Owieczkin with love" nawiązuje do jednego z filmów ze słynnej serii o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości o numerze 007 - "From Russia with love" ("Pozdrowienia z Rosji"). Zresztą nawet we wstępie autor porównuje swojego rozmówcę do Jamesa Bonda, podkreślając jego odwagę, nieustępliwość, perfekcjonizm, przypominając też o kilkakrotnie złamanej szczęce w trakcie bijatyk na lodzie. Jego sportowy talent i niesamowitą skuteczność strzelecką stawia na równi z zabójczą skutecznością agenta tajnego wydziału MI6.
Można tam znaleźć też sporą dawkę autoironii. Na pytanie czy imię Aleksander zawodnik zawdzięcza Aleksandrowi Wielkiemu, przewrotna odpowiedź stanowi zabawny wywód o faktycznym znaczeniu nazwiska - "owieczka", nawiązujący do piosenki Alanis Morissette, w której mała owieczka stanowi symbol beztroskiej niewinności.
Jako przeciwwagę do jego słów dziennikarz porównuje jednego z najlepszych hokeistów świata do rekina, bezwzględnie wykorzystującego każdą słabość przeciwnika i atakującego z morderczą skutecznością swoje ofiary. Jego zdaniem to cechy niezbędne do tego, by być jedną z największych gwiazd ligi NHL, słynącej z brutalnej gry. Wspiera to, cytatami fanów Rosjanina, którzy w żartach często wspominają, że Owieczkin potrafiłby doprowadzić do łez niezwyciężonych bohaterów granych przez Chucka Norrisa, jednego z bohaterów kina akcji.
Z reportażu można się też sporo dowiedzieć m.in.: o dzieciństwie spędzonym w okresie upadku ZSRR i powstaniu Federacji Rosyjskiej; matce Tatianie, dwukrotnej złotej medalistce olimpijskiej w koszykówce (1976 i 1980); ojcu Michaile - byłym piłkarzu; ciężkich treningach i pierwszych latach hokejowej kariery w barwach Dynamo Moskwa; spełniającym się największym marzeniu o grze w NHL; o szalonym życiu nocnym stolicy Rosji i dziewczynach kuszących swoimi wdziękami bogatych mieszkańców i gwiazdy sportu w drogich lokalach.
Owieczkin nie kryje, że jego ulubionym klubem, któremu kibicuje od dziecka, jest Pittsburgh Penguins, drużyna Sidneya Crosby'ego, jego największego rywala w walce o pierwsze miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników w kolejnych sezonach. Idolem sportowym za to były zawodnik, a obecnie współwłaściciel, "Pingwinów" - Mario Lemieux, przez całą karierę związany z zespołem, z którym dwukrotnie sięgnął po Puchar Stanleya (1991-92).
W 2003 roku 17-letni Owieczkin został najmłodszym hokeistą w historii reprezentacji Rosji powołanym do składu na mistrzostwa świata. Jego talent szybko dostrzegli menedżerowie z NHL i już rok później został wybrany z numerem jeden w drafcie przez Capitals. Kolejny rok musiał czekać na debiut w najlepszej lidze świata, bowiem wcześniej jego klub Dynamo stoczył przegraną batalię sądową o podwyższenia sumy transferowej (domagał się 10-krotnie wyższej kwoty).
Dziś Rosjanin jest 25-letnim multimilionerem (za każdy sezon otrzymuje ponad 11 milionów) i jedną z największych gwiazd światowego hokeja oraz National Hockey League. Jest kawalerem, a w kraju okrzyknięto go w tym roku "najlepszą partią w Rosji". Trudno się dziwić, bowiem zarobione pieniądze inwestuje w nieruchomości na Florydzie, w apartamenty w londyńskiej dzielnicy Soho oraz otworzył trzy nocne kluby w stolicy Rosji.
"W Moskwie, jeśli masz pieniądze, jesteś królem. Jeśli nie, to przepraszam, ale traktują cię jak człowieka przegranego i frajera. Wiem, że tak jest pewnie wszędzie, ale akurat w Moskwie to zjawisko jest spotęgowane do niewyobrażalnych granic" - twierdzi Owieczkin, który przez prasę brukową wiązany jest z piosenkarką rosyjską Żanną Friske. Zresztą właśnie jeden z jej przebojów ma ustawiony jako sygnał dźwiękowy w swoim telefonie komórkowym.
W 2008 roku podpisał 13-letni kontrakt z Capitals o wartości 124 milionów dolarów, zaraz po tym jak był najskuteczniejszym graczem sezonu, w którym zgromadził 112 punktów.
Ma za sobą sześć lat gry w NHL. Wystąpił w 404 meczach, uzyskując w nich 537 punktów, z czego 273 to gole, a 264 to asysty. Wciąż jednak nie zdobył Pucharu Stanleya, ani medalu na igrzyskach olimpijskich.
INTERIA.PL/PAP
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje