Leśnego dziadka strzał w kolano
Delegaci na Walny Zjazd Wyborczy PZPN-u chcieli zrobić na złość ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu (stawiał na nie tego konia), tymczasem strzelili w kolano sobie, a przede wszystkim całej polskiej piłce.

Grzegorza Latę można lubić lub nie, należy go szanować za wspaniałą karierę piłkarską. Przy tym wszystkim pewne jest jedno - król strzelców MŚ 1974 r. pozbawiony jest charyzmy i cech przywódczych, o pomysłach na uzdrowienie polskiej piłki nie wspominając. Wygrał m.in. tym, że w momencie, gdy Zbigniew Boniek i reszta kandydatów prezentowali swój program niemal wyłącznie w programach telewizyjnych, pojechał w teren. Bo to teren decyduje o tym, kto jest prezesem. Lato dokładnie wiedział, kto będzie delegatem i co komu obiecać. Wiedział też, co przy tym pić. Nie żadne włoskie wino, którego zwolennikiem jest "Zibi", tylko naszą polską "siwuchę".
Straconej szansy szkoda. Boniek nie jest dla mnie jeźdźcem na białym koniu, który zbawiłby wszystkich (a tak przedstawiał go Surkis). Zastanawia mnie, co robił jako współwłaściciel Widzewa, który przy pomocy ustawiania meczów wywalczył awans do ekstraklasy. To spory znak zapytania, ale zdecydowanie wolałbym mieć prezesa światowca, z gotowymi pomysłami na zmianę struktur, władającego obcym językiem, którego bliskim przyjacielem jest szef europejskiej piłki, niż człowieka, który jako działacz wzorem jest tylko w ciemnogrodach.
Trudno odeprzeć wrażenie, że przegraliśmy wielką szansę na jakiekolwiek reformy. Zadecydowały o tym "leśne dziadki" (dokładnie te, o których mówił, przepraszam - "przemawiał" płk Jabłoński), które za rok-dwa odejdą na emeryturę. A kupa zostanie. Coraz bardziej śmierdząca i coraz trudniejsza do wyczyszczenia.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje