Powtórzę akapit, który już ukazał się na tym blogu: Sergiusz Wiechowski dostał karę dyskwalifikacji na dwa lata, ale w zawieszeniu na 3 lata. Artur Sarnat otrzymał karę roczną w zawieszeniu na 3 lata. Nagrzeszyli, oj nagrzeszyli. Jednak dalej mogą kopać piłkę bez przeszkód. Zresztą amatorsko, bo są już po karierze. Mogą szkolić młodzież, zarabiając na piłce, którą kiedyś zbrukali... W tym kontekście warto zacytować wywiad, jakiego szef Wydziału Dyscypliny PZPN, Artur Jędrych udzielił niemieckiemu portalowi SPIEGEL ONLINE: Nie wygląda to dobrze dla Łukasza Piszczka. Ze względu na udział w ustawieniu spotkania obrońcy Dortmundu grozi kara w reprezentacji do 2012 roku. W wywiadzie polski działacz Artur Jędrych tłumaczy, dlaczego uważa, że jeszcze bardziej dotkliwa kara byłaby słuszna. SPIEGEL ONLINE: Panie Jędrych, Łukasza Piszczka - ze względu na wplątanie się w 2006 roku w aferę korupcyjną - ukarał pan zakazem udziału w meczach międzypaństwowych do lutego 2012 roku. Teraz domaga się pan nawet, aby Piszczek w tym czasie nie mógł występować w rozgrywkach klubowych. Dlaczego? Jędrych: W moim przekonaniu kara obejmująca wszelkie rozgrywki jest całkowicie logiczna. Kara, nałożona przez Wydział Dyscypliny, jest zarazem karą nałożoną przez federację krajową. W statucie FIFA znajduje się artykuł 136, który stanowi, że krajowe rozstrzygnięcia powinny obowiązywać również na forum międzynarodowym. W takim razie FIFA - zgodnie z naszym rozstrzygnięciem w sprawie Piszczka - powinna go zawiesić na pół roku we wszystkich rozgrywkach. Przedstawiciele Borussii Dortmund zarzucają panu, że Piszczek został ukarany dla przykładu. Czy pańskie rozstrzygnięcie nie jest zbyt ostre? - Piszczek jest reprezentantem Polski. Ten status powoduje, że nabiera szczególnego znaczenia. Piszczek jest przykładem dla innych i musi zdawać sobie z tego sprawę. Na pewno na jego przykładzie chcieliśmy wysłać sygnał. Jednak w 2006 roku - kiedy Piszczek zapłacił 2500 euro, aby w meczu jego ówczesnego klubu Zagłębia Lubin z Cracovią padł odpowiedni rezultat - nie był jeszcze reprezentantem. - Nieprawda. Piszczek był wówczas reprezentantem od lat 21 i reprezentował Polskę. W tym ustawionym meczu, do czego sam się przyznał przed wymiarem sprawiedliwości, Piszczek nie uczestniczył. - Jednak tylko dlatego, że jednocześnie zagrał w młodzieżowej reprezentacji Polski. I to powoduje, że spotkaliśmy się z przykładem wyjątkowego cynizmu. Z jednej strony złożył się na mecz, choć był świadom, że nie będzie w nim uczestniczył. Szef polskiej federacji piłkarskiej, Grzegorz Lato sprawę Piszczka określa mianem "grzechu młodości". - Piszczek w momencie popełnienia tego czynu miał 20 lat. W tym wieku człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego co, czyni? Z pełną świadomością zapłacił kasę i zdawał sobie sprawę, jakie to przyniesie konsekwencje. Piszczek może się odwołać od orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej. Jednak ten tryb może trwać w Polsce nawet dwa lata. To byłby nadzwyczaj długi czas, w którym nie mógłby występować. - To niebezpieczeństwo jest teoretyczne. W rzeczywistości nie mogę sobie tego wyobrazić. W jego przypadku tryb odwoławczy będzie trwał co najwyżej dwa miesiące. Jednak nie jest oczywiste, iż Piszczek otrzyma łagodniejszą karę. - Zgadza się. Szczególnie, że za swój czyn wedle naszych regulaminów otrzymał najmniejszą karę z możliwych. Szef PZPN Lato naciska na pana i chciałby, aby kara dla Piszczka była łagodniejsza. - W przyszłym roku w Polsce odbędą się finały mistrzostw Europy. Piszczek jest znaczącą postacią drużyny narodowej. Na pewno sportowo jego brak byłyby wielkim osłabieniem. Jednak są sprawy ważniejsze, niż wynik sportowy. Co pan ma na myśli? - Chodzi nam o to, żeby w polskiej piłce znowu było więcej etosu. Polski futbol był nadzwyczaj skorumpowany, a biorąc pod uwagę sprawę Piszczka, musieliśmy sobie zdawać sprawę z tego, że nie możemy tego tolerować. W innym wypadku nasz sport byłby, prędzej, czy później, zniszczony. Wywiad przeprowadził Rafael Buschmann Na koniec wypada zadać tylko jedno pytanie, przy całym grzechu Piszczka, kto tu jest cyniczny panie Jędrych? Szczególnie biorąc pod uwagę kary dla Wiechowskiego i Sarnata... Roman Kołtoń