W Cloppenburgu trybuny są bardzo blisko toru. Często zdarza się, że kamienie spod kół lecą w kierunku kibiców. Na taki trafił jeden z kibiców, starszy człowiek z Czech. Los chciał, że ten strzał był centralnie w oko. Kibica momentalnie zamroczyło i potrzebował fachowej pomocy lekarzy. W tym całym nieszczęściu miał jednak także trochę szczęścia, bo trafił na świetnych fachowców. To im być może zawdzięcza to, że nie stracił wzroku. Trafił w nocy do szpitala w pobliskim Oldenburgu. Tam udało się szybko przeprowadzić niezbędny zabieg, który zapobiegł poważniejszym urazom. Kibic miał w planach jechać w sobotę na GP do Vojens, ale postanowił sobie odpuścić. Ostatecznie tak czy inaczej wylądował na zawodach, bo wybrał się na mistrzostwa świata w long tracku w Vechcie. To się nazywa upór. W Gorzowie też tak było Do podobnej sytuacji doszło kilka lat temu na stadionie w Gorzowie. Tam też kibic dostał szprycą w twarz. Nie odpuścił jednak tej sprawy i podjął kroki prawne przeciwko klubowi, zarzucając że ten nie zapewnił bezpieczeństwa na odpowiednim poziomie. Wygrał sprawę w sądzie i dostał spore odszkodowanie. Nie każda podobna sytuacja jednak da kibicowi możliwość walki o odszkodowanie. Tak więc lepiej unikać takich historii. A są tory, na których o strzał szprycą naprawdę nie jest trudno. Ma to miejsce głównie na mniejszych obiektach, takich jak ten w Cloppenburgu. Chociaż z drugiej strony zdarzyło się to także w Gorzowie, a tam stadion już jest wielki. Ryzykowne po prostu jest siedzenie w miejscu, w którym szpryca leci po prostej, centralnie w kierunku trybun. To zawsze może skończyć się źle. Nawet mały kamyczek potrafi zrobić krzywdę. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?