Problemy zawodników ze specyficznym torem rozpoczęły się już kilka godzin przed startem zawodów. Pechowo trening zakończył bowiem Oliver Berntzon. Jeden z tegorocznych liderów Arged Malesy Ostrów groźnie upadł na treningu i w głównych zmaganiach nie wyjechał choćby do jednego wyścigu. Niestety później do obolałego Szweda dołączyło paru innych uznanych żużlowców. Jako drugi na listę pechowców wpisał się Vaclav Milik, który cudem wstał o własnych siłach po dramatycznie wyglądającej kraksie. To niestety nie był koniec złych wieści, bo w karetce stadion opuszczali również Chris Holder oraz Anders Thomsen. Kibiców, zwłaszcza tych gorzowskich, podłamał przede wszystkim uraz Duńczyka. Niedawny zwycięzca rundy Grand Prix złamał kość piszczelową oraz strzałkową w prawej nodze i oficjalnie zakończył sezon 2022. Oznacza to, że Moje Bermudy Stali będzie piekielnie ciężko o spektakularny sukces, nawet pomimo sensacji i zaledwie dwupunktowej porażki na Motoarenie w Toruniu. Daleko od dobrych nastrojów są też reprezentanci Polski. Dominik Kubera oraz Szymon Woźniak znaleźli się na dnie oficjalnych wyników i nie mają co liczyć na stałą dziką kartę od organizatorów przyszłorocznych zmagań. Trudny technicznie tor w Glasgow niestety okazał się dla nich zbyt wymagający. Jak to w Grand Prix Challenge bywa, byliśmy też świadkami nie lada sensacji. Fanów na trybunach i przed ekranami komputerów na kolana powalił Kim Nilsson. Dla Szweda, który ściga się na co dzień na zapleczu PGE Ekstraligi to największy sukces w karierze i niepowtarzalna szansa na pokazanie się światu. Podium w Szkocji uzupełnili Daniel Bewley oraz Jack Holder. Jeśli obaj jakimś cudem utrzymaliby się w cyklu, to na liście oczekujących znajdują się między innymi Rasmus Jensen czy Michael Jepsen Jensen. Prezent kolegom może sprawić zwłaszcza wymieniony jako pierwszy Brytyjczyk. Zawodnik Betard Sparty znajduje się ostatnio w wybornej formie, co pokazał niedawnym zwycięstwem Cardiff. Czytaj też:Niebo zapłakało nad Spartą. Mistrz Polski nad przepaścią