Klub Sportowy Toruń znalazł się w rękach Termińskich, kiedy Przemysław Termiński odkupił udziały od Romana Karkosika. Był to 2014 rok. Wcześniej małżeństwo tylko sponsorowało klub i kibicowało drużynie. Ani pani Ilona, ani pan Przemysław nie wywodzą się ze środowiska, stąd podchodzą do żużla biznesowo. Ostatnie 9 lat nie było pasmem wielkich sukcesów. Zaledwie raz za kadencji Termińskich torunianie zakończyli rozgrywki na podium PGE Ekstraligi. Chodzi oczywiście o wicemistrzostwo Polski z 2016 roku. Zastąpiła męża na stanowisku Na samym początku to Przemysław Termiński był prezesem klubu. Kiedy jednak dostał się do senatu, to zrezygnował i stery przejęła jego żona. - Jestem samodzielna i niesterowalna - mówiła nam w 2021 roku. Zarzekała się wtedy też, że jej mąż nie kieruje Apatorem z tylnego siedzenia. Termińska nie jest najbardziej medialną osobą, w mediach częściej występuje właściciel lub Adam Krużyński, członek rady nadzorczej. W samych wywiadach często wspomina o pracy zespołowej i docenia inne kobiety pracujące na rzecz toruńskiego żużla. To o niej mówią kibice, jednak przy organizacji spotkań działa znacznie szersze grono osób. W mediach społecznościowych z kibicami częściej komunikuje się jej mąż, którego wpisy czasami są kontrowersyjne. Termińska większość postów widzi jeszcze przed publikacją. Zdarza się, że coś podpowie, bo nie można bazować tylko i wyłącznie na emocjach. - Inna sprawa, że sport to właśnie te emocje i jak się czasami zrobi burzę, zamiesza w tym kociołku, to pomaga, pewne sprawy się rozwiązują - przyznawała. Działaczka "mieszanie w kociołku" zostawiła mężowi, by sama mogła pracować w cieniu. A w domu? Decyzje podejmują razem poprzez rozmowę, zrozumienie oraz tolerancję. Pod względem sportowym ostatnie sezony nie były dla toruńskiego klubu udane. Za kadencji Termińskich tylko raz zespół znalazł się na podium PGE Ekstraligi (srebro 2016). Pozostałe lata to miejsca w środku tabeli lub... jej dół. W 2019 roku torunianie startujący wówczas pod nazwą "Get Well Toruń" zajęli ostatnią pozycję w rozgrywkach, co doprowadziło do historycznej degradacji zasłużonego klubu. Po spadku działacze zbudowali jednak dream team, który w cuglach wrócił do elity po zaledwie rocznej przerwie. Cele powoli są coraz ambitniejsze. Po czwartym miejscu w sezonie 2022 teraz w Toruniu myślą o medalu. Skład - z powracającym Rosjaninem Emilem Sajfutdinowem na czele - prezentuje się okazale. To może być "ten" rok. Liczą każdy grosz Mimo zbudowanego za dużą kasę składu, w Toruniu tak naprawdę liczą każdy grosz. KS Toruń zmienił nawet ostatnio siedzibę klubu i wyprowadził się z Motoareny na ulicę Dąbrowskiego 2 po to, żeby zaoszczędzić. Prezes Termińska tłumaczyła ten fakt redukcją kosztów. Widząc ostatni rachunek, w klubie mieli złapać się za głowy. W wywiadzie dla toruńskich Nowości nie ukrywała, że w relacji na linii klub-miasto brakuje komunikacji. - Dobrze byłoby móc się lepiej porozumiewać i budować coś razem. Pokazuje to właśnie ten ostatni przykład dotyczący podwyżek. Umowy zostały przyniesione i nie było tam żadnego pola do dyskusji. Rozumiemy, że jest ciężko i to nie tylko nam. Sytuacja jest jaka jest - mamy potężną inflację i niestabilną gospodarkę, a do tego wojnę na Ukrainie, nakładane kolejne zadania na samorządy bez zapewnienia finansowania - wyjaśniała. To dość niecodzienna sytuacja. Klub biura będzie miał kilka kilometrów od Motoareny, praktycznie w samym centrum miasta. Warsztaty zostały jednak w parku maszyn. Ciężko byłoby funkcjonować poza stadionem, działacze nie chcieli robić już aż takiej rewolucji. Rosjanin da im medal? Termińscy od początku wojny byli za sankcjami skierowanymi w Rosję, ale nie podobało się im zawieszenie żużlowców z tego kraju, którzy z wojną nie mieli nic wspólnego. Jednym z zawieszonych zawodników był Emil Sajfutdinow. Termiński z tego powodu nawet nie pojawił się na Gali PGE Ekstraligi. To był sprzeciw właściciela wobec mowy nienawiści. Teraz, w składzie z Rosjaninem, Apator może śmiało myśleć o medalu. Oprócz Sajfutdinowa w kadrze są: Patryk Dudek, Paweł Przedpełski, Robert Lambert, Wiktor Lampart, Krzysztof Lewandowski czy Mateusz Affelt. Zobacz również: Dwie twarze młodej gwiazdy. W klubie tak nie mówi Gwiazda liczy na potknięcie. Ryzyko się opłaci? Koń trojański czy zbawiciel? Ten Rosjanin przyniesie tylko wstyd