Transfer Łaguty do jakiegokolwiek klubu odbiłby się szerokim echem, a ewentualny pracodawca musiałby być gotowy na krytykę w swoim kierunku. Rosjanin w marcu ubiegłego roku w wywiadzie dla Tygodnika Żużlowego użył skandalicznych słów. Mówił, że kiedyś Ukraińcy zabijali niewinnych Rosjan w Donbasie. Władimir Putin z pewnością byłby dumny, gdyby tylko przeczytał ten wywiad. - Wtedy było cicho i nikt nie protestował. Wszyscy sportowcy jakoś startowali w Rosji i nikt nie był zawieszony. I Polacy też jeździli w Rosji, jakby nic się nie stało. Dostawali nawet więcej kasy od rosyjskich zawodników i nikt nie zwracał uwagi na to, co się dzieje w Donbasie. A ludzie z Rosji ginęli w Donbasie. I nikt wtedy nie zawieszał sportowców - mówił Łaguta. Łaguta = marketingowa klapa? Transfer budzącego kontrowersje Rosjanina zostanie negatywnie odebrany w naszym kraju. Czy będzie marketingową klapą dla jego przyszłego klubu? - Zależy, kto go weźmie - mówi nam Jacek Gumowski. - Jeżeli Grigorij trafi do Krosna, to ze sportowego punktu widzenia będzie to świetny strzał, bo Wilki wchodzą wtedy do realnej walki o utrzymanie, a może nawet o coś więcej. Ale z marketingowego punktu widzenia byłby to strzał w kolano. Najpierw trzeba to wygasić, czyli zakończyć konflikt. Inaczej tego nie widzę. Wrócić do ewentualnych rozmów powinno się jak już będzie po wszystkim - zaznacza nasz rozmówca. - Po zakończeniu konfliktu odbiór może być trochę inny. W tej chwili klub, który zakontraktuje Grigorija, będzie musiał mierzyć się, z tym że nawet nie wszyscy kibice tego klubu zgodzą się z taką decyzją. Nawet na zasadzie "musimy go mieć, żeby się utrzymać lub coś wywalczyć". Społeczeństwo będzie podzielone. Nie wiem, czy to jest dobry moment, żeby po niego sięgać, jeśli bierzemy pod uwagę aspekt marketingowy. Innych Rosjan przyjmuje się troszkę łagodniej i wygląda na to, że będzie w miarę w porządku, choć nie wykluczam specjalnych opraw w kierunku rosyjskich zawodników podczas wyjazdowych meczów drużyn z Wrocławia i Torunia - dodaje. Wilki chcą utrzymać się w PGE Ekstralidze Beniaminek dokonał kilku ciekawych wzmocnień, jednak nadal jest upatrywany jako główny kandydat do spadku z elity. Kontrakt z Łagutą (nawet od 4. kolejki) zmieniłby układ sił. - Sztab szkoleniowy powinien zapytać zawodników, czy bez Łaguty są w stanie powalczyć i się utrzymać. Jeśli zarząd wie, że bez tego zawodnika nie będzie walki, to muszą to zrobić, tylko pytanie, czy będą w stanie jakoś przykryć śliwkę robaczywkę, którą wezmą do składu. Taki klub, przynajmniej w żużlowej Polsce, będzie odbierany niekorzystnie. Może w Krośnie się to zmieni, kiedy przyjdzie wynik sportowy - kontynuuje Gumowski. - Grigorij ma już przyklejoną łatkę po tym, co kiedyś powiedział. Z pozycji budowania wizerunku i marki danego klubu, byłby to strzał w kolano i uważam, że kluby powinny dwa razy się zastanowić, albo definitywnie zrezygnować z korzystania takich zawodników. Przynajmniej na razie, dopóki trwa konflikt - podkreśla ekspert. Koń trojański czy zbawiciel? Gumowski doradza, że przed podpisaniem umowy z Łagutą najpierw powinno się poinformować sponsorów o takich zamiarach. - Wewnętrznie można to wszystko w klubie wcześniej przygotować, ale spójrzmy bardziej na odbiór zewnętrzny. Wizerunek klubu na żużlowej mapie Polski byłby negatywny. Nawet dobry wynik sportowy nie broniłby tego wizerunku w oczach kibiców innych klubów. Mogę to powiedzieć na 100 proc. - przyznaje były szef marketingu Stali. - Pytanie, czy taki ruch nie odbije się czkawką w następnych latach także w innych aspektach. Trzeba mierzyć siły na zamiary i zważyć, czy to będzie koń trojański, czy ktoś, kto w perspektywie czasu ma pomóc danej drużynie. Nie oszukujmy się, w żużlu występują nieliczni zawodnicy. Czasami trzeba podjąć popularne decyzje, by w perspektywie czasu coś osiągnąć. Z drugiej strony można też na tym stracić. W tym przypadku jednak jest więcej do stracenia niż do zyskania. Nie ma już znaczenia nazwa klubu, do którego trafi Łaguta - podsumowuje nasz rozmówca. Zobacz również: Dwie twarze młodej gwiazdy. W klubie tak nie mówi Był dla niego przekleństwem. Teraz pokonuje tam gwiazdy Kolega zwyzywał go podczas meczu. "Nie jestem na niego zły"