Nici z wielkiego transferu? Falubaz ma asa w rękawie, to będzie kluczowe
Przemysław Pawlicki wskoczył w tym roku na tak wysoki poziom, którego nie prezentował jeszcze nigdy w swojej karierze. Kapitan Falubazu momentalnie podwyższył swoje oczekiwania finansowane względem zielonogórskiego klubu. - Jesteśmy w trakcie negocjacji. Zakończą się one w ciągu tygodnia - wyznał prezes Adam Goliński w Radiu Index. Twarde stanowisko Pawlickiego ws. wysokiej podwyżki miało jednak ulec zmianie, bo Falubaz posiada asa w rękawie.

Dość nieoczekiwanie Przemysław Pawlicki wszedł w tym roku w buty lidera Stelmet Falubazu. Nie trzeba długo myśleć, gdzie byłby teraz Falubaz, gdyby nie wystrzał formy reprezentanta Polski. Zawodnik chciał wykorzystać swoją pozycję i twardo stał przy swoich warunkach na kolejny sezon.
Żużel. Transfery. Przemysław Pawlicki zszedł z oczekiwań finansowych
Pawlicki oczekiwał 1,3 miliona złotych za podpis i 13 tysięcy złotych za punkt. Tajemnicą poliszynela jest, że była to zagrywka w kontrze za ubiegłoroczne negocjacje z nim i jego młodszym bratem Piotrem. W Falubazie już praktycznie obiema nogami był Tai Woffinden, a Pawlicki dostał wówczas propozycję walki o skład. Na końcu starszy z braci pozostał w klubie, ale za to Piotr usłyszał, że wcześniejsze porozumienie przestało być ważne.
Do niedawna Przemysław zapierał się rękami i nogami i wszystko wskazywało na to, że kapitan odejdzie z Zielonej Góry. Sam zainteresowany nie wzbudzał jednak wielkiego zainteresowania, bo tak naprawdę konkretną ofertę otrzymał tylko z Gezet Stali Gorzów. W końcu Pawlicki wraz z upływem czasu i po chłodnej analizie swojej sytuacji zszedł z oczekiwań w negocjacjach z Falubazem. Tutaj ma wszystko czego tylko potrzebuje, a poza tym nie może narzekać na płynność finansową. Jak sam prezes podkreślił w czwartek rano, wszystko powinno się wyjaśnić w przeciągu najbliższego tygodnia.
To, co stoi pomiędzy nami, to kwestie finansowe, które musimy domówić. Nie ma takiego pośpiechu z naszej czy jego strony, żeby to zrobić, ale jednak budżet klubu jest w jakiś sposób ograniczony i musimy na niego patrzeć, aby utrzymywać wiarygodność wśród zawodników i żeby nie mówiło się o nas po prostu źle
Żużel. Pawlicki chciał zarabiać tyle, co Kubera
Falubazowi nie ma co się dziwić, bo wg naszych informacji kontrakt Kubery ma opiewać na 1,3 i 13, ale wraz z wszystkimi bonusami w postaci umów sponsorskich. Pawlicki chciał tyle na czysto. Działacze nie mogli na to przystać. 33-latek tak naprawdę odjeżdża pierwszy tak wystrzałowy sezon od dobrych kilku lat. Wcześniej dał się poznać jako chimeryczny zawodnik. Potrafił miewać okresy, w których wygrywał z największymi, a za moment znów wpadał w dołek i notował kryzys formy.
Kubera to jednak zawodnik cyklu Grand Prix i od paru lat jeden z liderów Orlen Oil Motoru Lublin. Przez pewien czas był określany jako drugi po Bartoszu Zmarzliku, jeśli chodzi o polskich żużlowców. Choć w tym roku miał chwilową zapaść, to szybko zażegnał kłopoty i bije się o mistrzostwo Polski. Kubera jest także w grze o utrzymanie w GP, a poza tym za chwilę może sobie zapewnić byt w cyklu podczas Challenge'u. To zupełnie inny status, niż ma Pawlicki.
Żużel. Kolejny problem Falubazu
Finalizacja rozmów z Pawlickim to jednak najmniejszy problem w obliczu tego, z czym muszą się zmierzyć właściciele. Klubowi najpierw zależało na Mateuszu Cierniaku, a później na Keynanie Rew, żeby obsadzić pozycję zawodnika do lat 24. Żadna z tych opcji nie doszła do skutku. Co prawda mają w odwodzie utalentowanego Mitchella McDiarmida, ale to na ten moment żaden gwarant zdobyczy punktowych.
Poza tym niepokoi dyspozycja Jarosława Hampela. Pisaliśmy już wcześniej, że doszło do porozumienia, ale forma Hampela nadal nie uległa poprawie. Nieoficjalnie mówi się, że strony nic jeszcze nie podpisały, a zawarły tylko dżentelmeńską umowę. Sytuacja Hampela może więc jeszcze ulec zmianie.












