Iga Świątek 4 października ogłosiła, że kończy swoją współpracę z trenerem Tomaszem Wiktorowskim. Niedługo później ukazała się także informacja o tym, że Polka oficjalnie wycofuje się z rywalizacji w turnieju WTA 1000 w Wuhan. Już wówczas wiadomo było, że okupowana od dłuższego czasu przez Świątek pozycja numeru jeden żeńskiego tenisa jest bardzo zagrożona, a liderowanie rankingowi WTA Race praktycznie niemożliwe do utrzymania. Dokonało się. Sabalenka miała Świątek na wyciągnięcie ręki. I nie zmarnowała tej szansy Czająca się za jej plecami Aryna Sabalenka otwarcie przyznawała bowiem, że jej celem jest odebranie tego zaszczytu Świątek i zakończenie sezonu 2024 jako numer jeden pierwszy raz w swojej karierze. "Groźby" w mediach padały także ze strony sztabu szkoleniowego nowej mistrzyni US Open. Przed turniejem w Wuhan jasne było, jakie warunki muszą zostać spełnione, aby Sabalenka wskoczyła na pierwszą pozycję w rankingu WTA Race. Sabalenka wyprzedziła Igę Świątek. Wszystko rozegra się w WTA Finals Białorusinka musiała "tylko" dotrzeć minimum do ćwierćfinału. Ostatnią przeszkodą na tej drodze była Julia Putincewa, z którą akurat Iga Świątek ma złe wspomnienia, bo to właśnie Kazaszka wyrzuciła Polkę z tegorocznego Wimbledonu. Pierwszy set tej rywalizacji sprawiał, że pojawiła się nadzieja na to, że Iga Świątek mimo kilkutygodniowej przerwy podejdzie do turnieju WTA Finals rozstawiona z numerem jeden. Po przegranej partii Sabalenka się obudziła i ostatecznie wygrała cały mecz 1:6, 6:4, 6:0. Na ten rezultat czekała Świątek. 1:6, Sabalenka bezradna. I ten niebywały zwrot akcji To oznaczało, że do jej konta w rankingu WTA Race zostanie dopisane na żywo 215 punktów i wyprzedzi Igę Świątek. Polka zgromadziła w tym sezonie 8285 oczek, zaś Sabalenka po pokonaniu Kazaszki w Wuhan ma ich już 8306, co sprawia, że zapewniła sobie 21 punktów przewagi nad Świątek. Jak na razie różnica jest minimalna, ale Białorusinka ma przed sobą maksymalnie trzy spotkania, jeśli wygra wszystkie, to dopisane jej zostanie 1000 oczek i rankingowa przestrzeń między paniami wyraźnie się powiększy. Już raz byliśmy świadkami sytuacji, w której Iga Świątek i Aryna Sabalenka toczyły ze sobą bój o numer jeden na koniec roku. Miało to miejsce rzecz jasna podczas ubiegłorocznych WTA Finals, do których z "jedynką" podchodziła Sabalenka. Obie zawodniczki spotkały się wówczas w półfinale to Polka goniła Białorusinkę i zrobiła to w wyśmienitym stylu. Nasza gwiazda wygrała tamtą rywalizację w bardzo dobrym i pewnym stylu, oddając ledwie pięć gemów w meczu, a na końcu zwyciężyła w całym turnieju i odzyskała fotel liderki.