Pozostawiając na boku fakt, jak wielkim sukcesem jest awans do półfinału Wimbledonu dla 22-letniego tenisisty z Polski, który zaistniał w czołówce zaledwie kilka miesięcy temu, mecz z Murrayem był dla Janowicza lekcją tenisa. "Uczeń" zaimponował odwagą w grze i wiarą we własne siły, niezbędną na tym poziomie rywalizacji, nawet jeśli czasami daje to odwrotne skutki. Podwójne błędy serwisowe i grane z przesadnym uporem skróty doprowadziły Janowicza do porażki w kluczowym gemie przy stanie 4-1 w trzecim secie. Przeżyliśmy deja vu z pojedynku Agnieszki Radwańskiej z Sabine Lisicki, gdy Polka traciła przewagę 3-0 w decydującej partii. Jakości serwisu nie zmierzysz w km/h Jeśli serwis miał być największym atutem Janowicza, to jednak najbardziej go zawiódł. Podniecaliśmy się siłą uderzeń Polaka, jego witalnością i bezkompromisowością, podczas gdy Murray udowodnił, iż jakości podania nie da się wyrażać rekordami prędkości. Szkot serwował lżej, czasem zupełnie lekko, ale tak dokładnie, tak sprytnie, tak skutecznie, że zdecydowanie wygrał wojnę pod tym względem. W uderzeniach Polaka było czasem zbyt wiele pasji. Podejmowane ryzyko, młodzieńcza fantazja, która zjednuje mu tylu zwolenników, często obracały się przeciw niemu. Janowicz za mocno wierzył, w siłowe rozstrzygnięcie pojedynku. Nie znaczy to, że można mieć o coś żal do niego. Musi ufać swoim atutom, choć dobrze, by znał ich ograniczenia. Rywal Janowicza zagrał mecz niemal doskonały. Serwisy i returny Szkota ocierały się o perfekcję. Niewykluczone, że będący w życiowej formie nr 2 w rankingu ATP jest póki co wciąż poza zasięgiem Janowicza. Niedługo? Polak musi jednak wyciągać wnioski, by kiedyś wygrywać takie mecze. Nie musi zmieniać meczu w walkę wręcz Tenis Janowicza jest urzekający. Nie tylko jego serce do walki, siła i sięgające szczytów aspiracje. Z wielką frajdą się go ogląda, co nie zmienia faktu, że nie zawsze musi zmieniać mecz tenisowy w walkę wręcz. Tenis Polaka był wczoraj zbyt demoniczny, za mało było w nim pragmatyzmu. Janowiczowi chodziło przecież o awans do finału, a nie potwierdzenie talentu. Prasa brytyjska użyła bardzo trafnego sformułowania: "Murray ujarzmił Janowicza". Patrząc na wczorajszy bój na korcie centralnym, można było odnieść wrażenie, iż Szkot lepiej go przemyślał. Janowicz zachował się jak romantyk, któremu wiara we własne atuty przesłania świat. Jurek jeszcze wygra Wimbledon Niewykluczone jednak, że to, co jeszcze wczoraj okazało się ograniczeniem tenisisty z Łodzi, jutro będzie jego siłą. Niech tylko nabierze regularności. Janowicz grał w półfinale Wimbledonu jako pierwszy Polak, patrząc na skalę jego talentu, można być jednak pewnym, iż będzie wracał na ten poziom. Pytanie, czy wygra Wimbledon wydaje się nie na miejscu, ono powinno zaczynać się od słowa "kiedy". Jeśli uczeń okaże się bystry, osiągnięcie poziomu nauczyciela stanie się kwestią lat, a może nawet miesięcy. Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego