Kacper Tomasiak walczył o podium. Jedno zaważyło na tym, że spadł. "To tylko kwestia czasu"
To dopiero trzeci w karierze konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich dla Kacpra Tomasiaka, a on już należy do grona światowej czołówki. W Falun w konkursie na normalnej skoczni 18-latek osiągnął życiowy sukces. Po pierwszej serii tracił do podium niespełna metr, w drugiej jednak pojawił się problem z nartą i szansa na walkę o najwyższe lokaty wzięła w łeb. Mimo tego i tak uplasował się na najwyższym miejscu w karierze.

W skrócie
- Kacper Tomasiak był blisko podium w swoim trzecim konkursie Pucharu Świata, ale w drugiej serii miał problem z nartą i spadł w klasyfikacji.
- Mimo trudności uplasował się na najwyższym miejscu w karierze, tracąc zaledwie pół metra do pierwszej dziesiątki.
- Tomasiak jest przekonany, że jeśli będzie kontynuował progres, awans do TOP10 to tylko kwestia czasu.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Ależ Kacper Tomasiak rozbudził nasze apetyty na podium po pierwszej serii konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich na normalnej skoczni w Falun. Młody Polak zajmował ósme miejsc i do podium tracił zaledwie 1,6 punktu.
W drugiej serii już na progu było widać, że pojawił się problem. Narta Tomasiaka zafalowała i musiał poczekać, aż ustabilizuje się lot. Uzyskał w niej tyle samo, co w pierwszej - 93 m, ale tym razem stracił wiele punktów przez wiatr pod narty.
Kacper Tomasiak: wiedziałem, ile brakowało do podium
Ostatecznie 18-latek uzyskał 17, wynik drugiej serii i z ósmej pozycji spadł na 12. To jednak jest życiowy występ tego zawodnika, a na koncie ma dopiero trzeci występ w karierze w Pucharze Świata.
- Wiedziałem, ile brakowało do podium, ale nie robiłem tego specjalnie. Ot, po prostu musiałem spojrzeć na listę startową, żeby sprawdzić, za kim jadę. I wtedy zobaczyłem, że podium jest tylko 1,6 pkt. Nie byłem jednak zdziwiony, bo na normalnych skoczniach różnice zawsze są niewielkie, a po treningach było widać, że skakaliśmy niemal w jedną dziurę - mówił Tomasiak w rozmowie z Interia Sport.
- Wydaje mi się, że ten pierwszy skok w konkursie mógł być moim najlepszym tej zimy w zawodach, ale trudno to jest porównywać - dodał.
Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o to, co się stało w serii finałowej, bo ewidentnie było widać, że był kłopot z lewą nartą.
Wydaje mi się, że lekko spóźniłem ten skok, choć nie mam pewności. Będę musiał dopiero zobaczyć ten skok. Zaraz po wyjściu z progu odeszła mi jednak lewa narta. Przez to straciłem wysokość i prędkość, a to finalnie przełożyło się na metry. Trudno było więc polecieć przynajmniej dwa metry dalej. Wtedy byłoby dobrze
- Muszę przyznać, że ten błąd nie wziął się z tego, że się napaliłem. To wciąż był dobry skok. To pokazuje, że skaczę stabilnie. Może jeszcze nie wszystkie skoki są tak równe, jakbym chciał, ale jednak różnica pomiędzy poszczególnymi próbami jest bardzo niewielka - dodał.
"Tylko kwestią czas będzie, jak wskoczę do dziesiątki"
Tomasiakowi zabrakło zaledwie pół metra do tego, by pierwszy raz w karierze znaleźć się w "10". Polak wiązał duże nadzieje występem na normalnej skoczni w Falun i rzeczywiście niewiele zabrakło do tego, by zameldować się w ścisłej światowej czołówce.
- Rzeczywiście liczyłem na dobry występ na normalnej skoczni w Falun. Myślę jednak, że jeśli nadal będę robił taki progres, to tylko kwestią czasu będzie, jak wskoczę do "10". Nie ma co narzekać, tylko trzeba pracować dalej. Wszystko jeszcze przede mną - zakończył Tomasiak.
Konkurs wygrał Austriak Stefan Kraft przed Słoweńcem Anze Laniskiem i Niemcem Philippem Raimundem, który został nowym rekordzistą skoczni - 99,5 m.
W środę (26 listopada, godz. 15.10) kolejny konkurs w Falun. Tym razem na dużej skoczni (132).
Z Falun - Tomasz Kalemba, Interia Sport













